Det Gamle po raz czwarty wypuszcza pełny album, po raz kolejny wybierzmy się, niespiesznym krokiem, eksporując cmentarne aleje, nieubite scieżki i zapadliska. Zaprowadzą nas tam, trzej zakapturzeni muzycy zespołu - Beldaroh, Dertalis i Weronis.
Diaboli Manifest rozpoczyna majestatyczny utwór "Te Aeternum", wprowadzający słuchacza w mortyczny świat, otchchłani czerni i chaosu. A propos przez moment pomyślałem, że omyłkowo włączyłem Rotting Christ, bowiem pomatyczno-łacińska inkantacja "otwieracza", odtworzyła we mnie dawno niesłyszlne pliki w zwojach pogniecionej szarej materii.
Następny kawałek "Złudne piękno", w którym znadujemy dużo sampli smyczkowato-klawiszowych. Utrzymany jest w dość już charakterystycznym dla Det Gamle podniosłym nastoju. Jest dobrze (czyli źle) - do tego zespół zresztą zdążył już nas przyzwczaić.
"Czarna eucharystia" zaczynająca się klasykiem gitarowym przeradza się w utwór mogący stanowić kwintesencję stylu ekipy z Bytomia, silny, wyraźny wokal, mocne brzmienie, zmieniające się tempo.
"Czas Zemsty (cover Kat)" - no to już Pani Szatanie odegrany wręcz podręcznikowo kawałek, w jakim po raz setny przypominamy sobie jakim wyjątkowym wokalistą był Roman Kostrzewski. Tutaj, choć jest wzorowo, Weronis (wokalista Det Gamle), nie wykazuje się zbyt wygórowanymi skalami (jeśli chodzi o głos), muzycznie natomiast, instumentalnie... mucha Belzebuba - nie siada.
Piąty kawałek na płycie "Zagubiony w Przeznaczeniu" to jakby skierowanie się nieco w konstrukcji do tego co robiło wczesne Besatt. Nie ma się co temu dziwić skoro wszystkim wiadomo, gdzie sięgają korzenie Det Gamle.
Być może dla tego właśnie kolejny utwór to "Błędny Dekalog" (cover Besatt), przypadek? Nie sądzę ;-) Panowie skowerowali samych siebie, dlaczego nie?
Świetna wersja, skrzeczący wokal, znany z oryginału, został zastąpiony oczywiście, czystym i jakże już dobrze nam znanym glosem Weronisa a i instrumetalnie dużo bardziej przejrzyście.
'Kostucha" utwór do którego został nakrecony wyjątkowo udany klip, dostępny wiadomo gdzie, to pieczęć albumu. Utwór w którym słuchacz pozbawiony jest ostatnich złudzeń z czym ma doczynienia.
Tutaj nie ma mowy o pójściu na skróty, Det Gamle udowadnia swoją unikalność, podkreśla rozpoznawalność i nietuzinkowość na rodzimej scenie metalowej.
"Obrzęd" z kolei utula i wciąga w onirycznym tańcu przygotowującym słuchacza do spełnienia muzycznego rytuału.
"Proch" - na zakończenie płyty - to balladowe (przynajmniej na początku utworu) przepiękne zwieńczenie całego materiału.
Wiem, będą tu różne interpretacje, odniesienia, dla mnie to idealna klamra dla pełnego dopełnienia płyty.
Czwarty album Det Gamle słucha się jedym tchem, nie ma tutaj dłużyzn, zawodzeń, materiał jest dynamiczny, pojawiają się zmiany tempa, urozmaicone instrumentarium.
Dla tych, którzy znają dorobek zespołu z pewnością nie będzie wielkich zaskoczeń (co w tym przypadku jest bardzo dobre), dla innych, czy też nowych fanów, nowa płyta Det Gamle to dowód, że wiele w "pogrobowych" muzycznych klimatach jest jeszcze do zagrania.