"A kto umarł ten nie żyje!", rzekł Franz Maurer w kultowym polskim kryminale PSY. Niby prawda oczywista ale czy na pewno? W przypadku Romana Kostrzewskiego śmierci nie ma, jego obecność - pomimo zejścia z ziemskiego padołu - jest wyczuwalna, intensywna i żarliwa... ponad grób.
Kościej (tak nazywano tu i ówdzie Romana) jest wciąż żywy, witalny i rubaszny w swym wirującym szamańskim, scenicznym tańcu. Krąży niczym Mag-derwisz w umysłach i inspiracyjnych wizjach całej rzeszy fanów, przyjaciół, rodziny, muzyków... No przecież wiadomo, że "Róże miłości najchętniej przymują się na grobach"... lub nad grobem stryja...
Roman Kostrzewski i jego głos wciąż przenikliwie-świdrujący trzewia i umysły słuchaczy pozostawił po sobie wiele, także nie zawsze dokończonych spraw. Muzycy z nim współpracujący pomimo "namaszczenia", deklaracji czy też chęci kontynuacji dzieła, nie doszli do porozumienia.
Tak to w życiu bywa.
Powstały dwa projekty Popiór i NamoR
Dziś zwracamy uwagę na ten drugi oraz ich debiut płytowy "Ofiary Pustki'.
Skład zespołu współtworzą basista Wojtek Zydroń oraz perkusista Rafał Wojtowicz, obaj grający jednocześnie w thrashowym zespole Gilotyna.
OK, sprawy personalne mamy załatwione, przejdźmy do muzyki.
Album otwiera utwór w dużej mierze klasycznie instrumentalny "Artman", będący czymś w rodzaju budującego nastrój intra, prologu czy też inwokacyjnym wezwaniem ducha opiekuńczego (wiadomo kogo).
Kolejny, "Ogrody przykrości" to już konkretny thrashujący metal z wyrazistym wokalem, intrygującym przekazem oraz selektywną dozą gitarowych riffów.
"Anioł Tchórz" to kawałek już bardzo dobrze znany z wcześniejszej prezentacji, bez dwóch zdań utwór z tekstem, który mógłby być spokojnie napisany przez Kostrzewskiego. Tutaj nie ma żadnych pytań, całość zagrana wręcz podręcznikowo.
Śląska schiza tekstowa trwa w najlepsze w zakręconym kawałku "Włosek jaj 1", ktoś by się tu mógł doszukiwać wykręconej wręcz grafomańskiej, skrajnej estetyki a'la Witkacy, tak charakterystycznej dla K&K.
"Włosek jaj 2" to rozwinięcie tematu, muzycznie rytmicznie z przytupem, momentami melodyjnie heavy metalowo. Znaczenia tekstu oczywiście nie podejmujemy się jego rozwikłania, zostawmy ten problem autorowi.
"Umieraj i żyj dalej" to z kolei balladowa zaduma nad egzystencją człowieczą, uwikłaną w dylematy żyć czy umierać, iść dalej w nieznane, biec ku słońcu?
"Gen Pato", bodaj najcięższy kawałek, wałek na płycie, rozkręca się mocarnie w pulsujący, chory w przekazie wzorcowy utwór NamoR, gdzie deklamacja słowna przysparza o gęsią skórę na karku słuchacza.
"Anielski Dom VII" wybrany jako singiel promujący płytę, zdecydowanie trafiony. Refren łatwo zapamiętywalny, wkręcający się w układ nerwowy. Jednym słowem "miód" na uszy, pod każdym względem. Będzie to - jesli już nie jest - hicior koncertowy.
"Noł Namor" to chyba najbardziej znany utwór zespołu, z którym fani osłuchani są doskonale. Każdy może mieć już dawno wyrobione zdanie. Piękna konstrukcja, nostalgiczny nastrój, świetny tekst..."do zobaczenia w Piekle, jestem kim będziesz, byłem kim jesteś..."
"A jeśli nigdy nic" to po raz kolejny dość charakterystyczna kompozycja dla zespołu, nie można się powoli pomylić, kto gra , bo przecież nie KAT? Dość sugestywny przekaz liryczny: "Jesteś tym co żresz, tym co wkładasz do łba"...nie można się z tym nie zgodzić, no nie?
11 kawałek na płycie, "Czorny Szlag", przepleciony piękną gitarą akustyczną, ballada jak z żurnala diabelskiego, legion czarnych sióstr będzie ukontentowany. Jest to niejako zaszyfrowany tribute song dla osób na których metalowa scena koncertowo-wydawnicza się opiera.
"Ostatni Hymn" to zwieńczenie albumu, gitarowy pasaż i wirtuozyjny smaczek na zamknięcie...
Hmmm... jak tu podsumować, taki album. Chyba każdy według swojego uznania to zrobi. Jedno jest pewne Roman NamoR'a nie opuścił, jego astralny duch snuje się i wędruje dalej, tak jak i jego Okręt a 'ofiary pustki' zostają
w zaklętym kręgu.
Agares
P.S
Fotki pochodzą z koncertu Old School Festival w Krakowie 2015.