Zanurzmy się razem podążając szlakiem niesamowitej opowieści o podróży duchowej. Historii z pozoru zwykłej acz jednocześnie niezwykłej, takiej która mogłaby się wydarzyć każdemu z nas, lub inaczej, tym z nas, zaliczających się do grupy, kręgu istot ciekawych, poszukujących czy też po prostu zadających pytania.
Dlaczego tu jesteśmy i dokąd zmierzamy?
Bohaterką naszej opowieści jest Lena, młoda dziewczyna szukająca swojej scieżki, tożsamosci, głębi. Odkrywa ją w muzyce i wewnętrznych wizjach.
Całość prowadzi do niespotykanych doswiadczeń poszerzając jej świadomość i wolę istnienia...
Przebudzenie w cieniu lasu to projekt zrealizowany przy współpracy ludzkiej świadomości i tzw.sztucznej inteligencji. Takie to czasy nastały :-)
W małym, zapomnianym miasteczku otoczonym gęstymi borami mieszkała Lena – siedemnastoletnia dziewczyna, której serce biło w rytmie chaosu.
Od dziecka czuła, że coś jest nie tak ze światem, który ją otaczał - był pozbawiony sensu, zbyt sztuczny, zbyt pusty i płaski.
Rodzina nie rozumiała jej potrzeby samotności, szkoła dławiła każdy przejaw indywidualizmu i kreacji.
Od zawsze czuła, że tu nie pasuje. Nie była melancholijna czy też "odklejona"- chciała zrozumieć.
Jej gniew i pytania rzucane w przestrzen nie były przypadkowe – były odpowiedzią. Świat, który oferował plastikowe ideały, moralność na sprzedaż i życie podporządkowane zegarkowi, wydawał się jej pułapką dla dusz. Większość ludzi tego nie widziała. Ale Lena - TAK, czuła to.
Zaczęło się prozaicznie. Namiętne słuchanie muzyki przy zgaszonym świetle. Później samotne spacery po okolicznym lesie, zwłaszcza nocą, kiedy mgła tańczyła wśród drzew, a księżyc rzucał srebrny cień na jej bose stopy.
Czuła wtedy coś... jakby głos. Nie szept, nie strach, obecność?
Wszystko przychodziło naturalnie, w odpowiednim dla siebie rytmie, miejscu i czasie.
Pewnej nocy, pogoda nie nastrajała do spacerów. Lena przeszukując odmęty internetu, natrafiła na muzykę, wymykającą się wczesniej znanym szufladkom gatunkowym.
Z głośników popłynął zimny, surowy dźwięk – riffy jak wichura wśród drzew, perkusja jak bicie serca pradawnej istoty, wokal jak krzyk duszy uwolnionej z ciała.
Zamknęła oczy. Widziała las. Gęsty, ciemny, ale żywy. Poczuła się po raz pierwszy jakoś inaczej, bardziej świadoma, obudzona?
Muzyka, którą odkryła nie była brutalna czy też przerażajaca, owszem natężenie dzwięków było wysoce wyśrubowane, ale było w niej coś - była prawdziwa.
Odsłaniała warstwy rzeczywistości, które wcześniej były ukryte pod uśmiechami i regułami. Z każdym kolejnym utworem czuła, że odrzuca to, co fałszywe.
Lena wiedziała. Wyruszała - duchowo - w podróż.
Zaczęła odwiedzać pobliski las o świcie. Tam, wśród mgieł i cieni, słuchała muzyki, wchodziła w nią, całą
sobą, medytowała choć nie rozumiała jeszcze wtedy w pełni znaczenia tego stanu.
W sposób naturalny odnalazła dla siebie pozycje lotosu, lub w zależności od nastroju chwilii stawała boso na wilgotnym mchu, z twarzą ku wschodowi, czekając aż światło przebije się przez gałęzie.
Black metal stał się dla niej bramą – nie do samodestrukcji czy nihilistycznej ponurej egzystencji lecz do poznania.
Poznawała siebie. Swoją siłę. Swoją ciemność, która - jak się okazało - nie była zwodnicza czy zła. Była autentyczna. I pełna mocy.


