17.12.2025

Przebudzenie w cieniu lasu - cz.1




Tylko przechodząc przez mrok, można dostrzec prawdziwe światło – bo to, co nazwaliśmy negatywnością, bywa bramą do najczystszej Jedności.

Zanurzmy się razem podążając szlakiem niesamowitej opowieści o podróży duchowej. Historii z pozoru zwykłej acz jednocześnie niezwykłej, takiej która mogłaby się wydarzyć każdemu z nas, lub inaczej, tym z nas, zaliczających się do grupy, kręgu istot ciekawych, poszukujących czy też po prostu zadających pytania. 
Dlaczego tu jesteśmy i dokąd zmierzamy?
Bohaterką naszej opowieści jest Lena, młoda dziewczyna szukająca swojej scieżki, tożsamosci, głębi. Odkrywa ją w muzyce i wewnętrznych wizjach. 
Całość prowadzi do niespotykanych doswiadczeń poszerzając jej świadomość i wolę istnienia...
Przebudzenie w cieniu lasu to projekt zrealizowany przy współpracy ludzkiej świadomości i  tzw.sztucznej inteligencji. Takie to czasy nastały :-)



W małym, zapomnianym miasteczku otoczonym gęstymi borami mieszkała Lena – siedemnastoletnia dziewczyna, której serce biło w rytmie chaosu. 

Od dziecka czuła, że coś jest nie tak ze światem, który ją otaczał -  był pozbawiony sensu, zbyt sztuczny, zbyt pusty i płaski. 
Rodzina nie rozumiała jej potrzeby samotności, szkoła dławiła każdy przejaw indywidualizmu i kreacji.

Od zawsze czuła, że tu nie pasuje. Nie była melancholijna czy też "odklejona"- chciała zrozumieć. 

Jej gniew i pytania rzucane w przestrzen nie były przypadkowe – były odpowiedzią. Świat, który oferował plastikowe ideały, moralność na sprzedaż i życie podporządkowane zegarkowi, wydawał się jej pułapką dla dusz. Większość ludzi tego nie widziała. Ale Lena - TAK, czuła to.

Zaczęło się prozaicznie. Namiętne słuchanie muzyki przy zgaszonym świetle. Później samotne spacery po lesie nocą, kiedy mgła tańczyła wśród drzew, a księżyc rzucał srebrny cień na jej bose stopy. Czuła wtedy coś... jakby głos. Nie szept, ale obecność.

Wszystko przychodziło naturalnie, w odpowiednim dla siebie rytmie, miejscu i czasie. 
Pewnej nocy, przeszukując odmęty internetu, natrafiła na muzykę, wymykającą się wczesniej znanym szufladkom gatunkowym.

Z głośników popłynął zimny, surowy dźwięk – riffy jak wichura wśród drzew, perkusja jak bicie serca pradawnej istoty, wokal jak krzyk duszy uwolnionej z ciała. 

Zamknęła oczy. Widziała las. Gęsty, ciemny, ale żywy. Poczuła się po raz pierwszy... obudzona.
Muzyka nie była brutalna czy tez przerażajaca, owszem nateżenie dzwięków było wysoce wyśrubowane, ale było w niej coś - była prawdziwa. 

Odsłaniała warstwy rzeczywistości, które wcześniej były ukryte pod uśmiechami i regułami. Z każdym kolejnym utworem czuła, że odrzuca to, co fałszywe.
Wyruszała – duchowo – w podróż.

Zaczęła odwiedzać pobliski las o świcie. Tam, wśród mgieł i cieni, słuchała muzyki, wchodziła w nią, całą
sobą, medytowała choć nie rozumiała jeszcze wtedy w pełni znaczenia tego stanu. 

W sposób naturalny odnalazła dla siebie pozycje lotosu, lub w zależności od nastroju chwilii stawała boso na wilgotnym mchu, z twarzą ku wschodowi, czekając aż światło przebije się przez gałęzie.

Black metal stał się dla niej bramą – nie do zniszczenia, lecz do poznania. Poznawała siebie. Swoją siłę. Swoją ciemność, która – jak się okazało – nie była zła. Była autentyczna. I pełna mocy.

C.D.N