19.12.2025

Przebudzenie w cieniu lasu - cz.4

 

Lena - zbuntowana dusza, zanurzona w black metalu, nocnych spacerach i fascynacji magią chaosu. Jej świat to wewnętrzne rozdarcie i duchowy głód. Muzyka staje się bramą… nie wiedziała jednak, dokąd ją zaprowadzi.

Po spotkaniu w tajemniczym kręgu,  pojawiły się pierwsze wizje, sny i duchowe znaki. Rytuał w lesie - zainicjował przemianę poprzez inicjację i kontakt z „esencją nocy”. Lena czuje, że coś się otworzyło - i nie ma już powrotu.



Lena ponownie nie wróciła do domu. Bieg zdarzeń był obezwładniający.

Jej ciało niby wciąż stało w kręgu, bose stopy dotykały wilgotnej, omszałej ziemi… ale świadomość – ta głębsza, prawdziwa – odpłynęła gdzieś poza granice znanego.

Obudziła się o świcie, ale to nie był zwyczajny poranek. Świat był inny. Ziemia pod palcami pulsowała jakby miała serce. Drzewa szeptały jej imię w wietrze. Ptak, który usiadł nieopodal, spojrzał na nią jak równy z równym.

Od tej nocy Lena zaczęła widzieć.

Nie wzrokiem.

Zaczęła czuć energie ludzi - to, co kryli pod uśmiechem, pod maską. Zaczęła słyszeć sny - najpierw własne, później innych. 
Przedmioty mówiły do niej cichym językiem pamięci, opowiadały historie dotyku i emocji.

Nie była już tą samą osobą. Zamiast buntu - zaczęło się poszukiwanie. 
Chaos, który do tej pory był jej schronieniem, teraz stawał się kompasem. Wiedziała, że na tym się nie skończy.

Zaczęła dostrzegać, że ciemność, której ufała, nie była wrogiem. Była bramą, jednym z etapów rozwoju.

Lena wróciła do kamiennego kręgu. Zaczęła tam przebywać regularnie - o zmierzchu, o świcie, w czasie pełni i nowiu. Czasem sama, czasem z innymi - z ludźmi, którzy zaczęli ją znajdować, jakby byli przyciągani jej wewnętrznym światłem.

To nie były zwykłe spotkania. To były inicjacje.



Kadzidła z ziół, które rosły tylko w cieniu drzew. Misy wypełnione „esencją nocy”, którą tworzyły razem  z deszczu, księżycowego światła i śpiewu.

Podczas jednego z rytuałów, podczas głębokiej medytacji dźwiękiem, po raz pierwszy ujrzała istotę spoza tego świata.

Tajemnicza postać była eteryczna, nie miała ciała - była światłem i geometrią, pulsującą obecnością. 
Miała jednak imię, ale nie brzmiało jak ludzkie: przedstawiła się Lenie jako Ena-Thari



Owa świetlana istota nie mówiła słowami. Wysyłała wibracje, które trafiały wprost do serca Leny. 
Były to przekazy o strukturze wszechświata, o nieskończonej świadomości, o tym, że wszystko... absolutnie wszystko... jest jednym.

Lena płakała. Nie ze strachu, nie ze smutku. Płakała, bo poczuła dom.

Po raz pierwszy w życiu.