Nie każda podróż ku światłu zaczyna się w jasności.
Czasem to właśnie cień, który obejmuje serce, otwiera najgłębsze drzwi duszy.
Nasza opowieść jest podróżą – nie tylko jednej dziewczyny, ale każdej istoty, która czuła się kiedyś inna. To historia o Lenie, której fascynacja black metalem i ciemnością stała się bramą do głębokiego duchowego przebudzenia. W mroku, gdzie większość widzi jedynie rozpacz, ona usłyszała echo czegoś więcej – czegoś prawdziwego, czegoś, co pochodzi z głębi wszechrzeczy.
Dla Leny życie zaczęło nabierać sensu. Każdy gęsty, mocny, chropowaty riff, przeszywał niczym ostrze ciemności. Bas dudnił w żołądku, a perkusja biła rytmem, który zdawał się nie pochodzić z tego świata. Pokój Leny był swoistą świątynią buntu – ściany pokryte plakatami zespołów black metalowych, wonne kadzidła o zapachu wilgoci i mroku, a oczy – wiecznie czujne, wpatrzone w przestrzeń poza światem.
Black metal dla Leny był niczym portal. To nie była tylko muzyka. Była to modlitwa do chaosu, zaklęcie buntu, hymn dla tych, którzy chcieli rozbić iluzję świata. Lena nie tylko słuchała – ona się z tym zlewała.
Wszystko odbierała intuicyjnie, brakowało jej wiedzy, nazw, określeń ale nie stanowiło to dla niej problemu, wiedziała, że z czasem, wszystko zostanie wyjaśnione.
Krok po kroku, zaczęła eksperymentować z magią. Nie tą z podręczników ani filmów, ale z tą pierwotną, surową - magią chaosu.
Ktoś, mógłby powiedzieć, że szukała po omacku, ale nie, nie taka była prawda.
Lena tworzyła własne symbole, rysowała je krwią z palca, tworzyła wymyślne rytuały.
Pisała słowa, których nie rozumiała, ale które budziły coś w niej - jakby pamięć z innego życia.
Noc była jej domem. Czuła, że ciemność ją chroni. Ale to nie była ucieczka. To było przygotowanie, tylko na co?
W jednej z takich nocy, podczas przesilenia zimowego, wszystko się zmieniło. Spacerując po starej ścieżce, której wcześniej nigdy nie widziała, dotarła do polany, na której znajdował się krąg kamiennych głazów.
Głazy, monolity, wyraźnie były stare, wiekowe może prehistoryczne?
Dla Leny stało się jasne, że wyryte na nich symbole, wciąż dokładnie widoczne, pomimo porosłego gęstego mchu, przypominają te, które sama wczesniej widziała w swych już tak licznych wizjach.
Zatrzymała się. W powietrzu czuć było coś gęstego, jakby rzeczywistość się rozmywała.
Z trudem oddychając, usiadła w samym środku kręgu. Z zamkniętymi oczami, bez myśli, bez oczekiwań.
Nagle, wbrew logice i szalejącym zmysłom wtedy to poczuła.
Dźwięk. Ale nie taki, jak zwykle. To nie był dźwięk z głośników ani z zewnątrz. Ten pochodził ze środka niej, jakby całe ciało było instrumentem, który ktoś właśnie zaczął stroić.
Otworzyła oczy. Krąg pulsował słabym światłem, a z głazów unosiły się blade opary. Czuła, że coś się budzi. Coś, co było uśpione przez wieki, teraz patrzyło na nią.
Nie bała się.
Bo w głębi duszy czekała na to całe życie.
C.D.N


