27.02.2014

Entroned - Dwadzieścia lat minęło - wywiad z Nornagestem

OKULTYZM - KOSMOS - RÓWNOWAGA CHAOSU  


Na koncert ENTHRONED w Polsce czekałem dobre 20 lat. Dlaczego tak się stało - się dziwię.
Zespół Nornagesta nie pochodzi przecież z  trudno dostępnego miejsca. Ba... rezydują o dosłowny rzut kamieniem od polskiej granicy, w sercu "zjednoczonej Europy", Brukseli. Ich muzyka też była dobrze znana polskim maniakom...


Czekałem, czekałem i się doczekałem, Enthroned pojawił się na dwóch koncertach pod koniec kwietnia we Wrocławiu i Krakowie. Przygotowali się na tą okoliczność wyjątkowo dobrze, drukując limitowane koszulki z orłem i podpisem "Polska Inwazja". 

Czego chcieć więcej, chyba tylko  tłumnie przybyłych fanów black metalu, których jednak, pomimo trąbienia o tym wydarzeniu na lewo i prawo nie było wcale zbyt wielu. Frekwencja na podobnych koncertach  zdaje się mieć tendencję zniżkową, o przyczynach tego faktu nie miejsce tu rozprawiać. Ktoś krzyknął w na internetowym forum, że obecny Enthroned to nie ten sam zespół co dziesięć lat temu, jasne że nie, "to se ne wrati Pane Havranek". 

To całkiem inny zespół  mający jednak pełne prawo do działania pod nazwą Enthroned a dla tych którzy mają jakieś wątpliwości  proponuję włączenie sobie ich ostatniego albumu Obsidium, zupełna rewelacja, rozwija wszelkie wątpliwości. 

Do Nornagesta miałem przygotowanych sporo pytań ale jak to często bywa, wszystko idzie się "paść" w momencie kiedy ma się tylko chwilę przed koncertem, w mocno zatłoczonym, obskurnym korytarzu, prawie "podziemiach" wrocławskiego klubu Liverpool.


Witaj Nornagest, w końcu w Polsce!

Dzięki, tak czekaliśmy na to 20 lat.

No właśnie, dlaczego zabrało wam to tak dużo czasu?

Nie pytaj się mnie, nie mam pojęcia dlaczego tak się stało. Próbowaliśmy kilka razy tu zagrać ale jakoś nic z  tego nie wychodziło. Ludzie chcieli abyśmy wystąpili tu za darmo lub nawet opłacili sobie wszelkie koszty związane z podróżą. Z oczywistych powodów nie mogliśmy się na takie warunki zgodzić, nie posiadając  odpowiednich funduszy. Raz spróbowaliśmy, przyjechaliśmy nad wasze morze, mieliśmy zagrać na festiwalu ale był cholerny sztorm, nic z tego nie wyszło. Innym razem już prawie mieliśmy wystąpić tutaj na wspólnych koncertach z Mardukiem ale w ostatniej chwili zostały odwołane. Tak to wygląda, koniec końców minęło 20 lat od założenia Enthroned ale jesteśmy.

Cholera, sam powiedziałeś - minęło 20 lat. Wszystko było dość zagmatwane. Jak myślisz czy na taką sytuację również wpływała nieudolność waszych promotorów czy też wytwórni płytowych. Z tego co widzę zmienialiście je dość często. Zaczęliście od Osmose...

Tak, dokładnie, po Osmose, było Blackend, później Napalm Records, Regain aktualnie Agonia Records.

I jak układa się współpraca z Agonią?

Nie mamy zamiaru jeszcze ich zabić, co może być potraktowane jako dobry znak hehehhe...to oczywiście żart. Jak do tej pory dobrze wykonują swoją pracę. Nie powiem że jestem jakoś specjalnie szczęśliwy ale powiedzmy że jest tak jak się umawialiśmy, co nie zawsze było tak oczywiste z poprzednimi firmami.  Regain było dla przykładu bardzo dobrą wytwórnią ale jak pewnie większość wie, zakończyła swoją działalność. Gdyby się tak nie stało, pewnie nie zmienialibyśmy wytwórni i zostalibyśmy w Regain.

Wiemy już, że Enthroned działa od dwóch dekad, ale jeśli mamy być dokładni to w zespole nie ma żadnego, oryginalnego członka kapeli.

Tak, zgadza się,  dołączyłem na krótko przed debiutem zespołu "Prophecies of Pagan Fire". Nie uczestniczyłem jednak w sesji nagraniowej ponieważ było za mało czasu aby opanować materiał. To była moja decyzja aby nie nagrywać, prawda jest jednak taka, że już wtedy w  Enthroned nawet Sabathan nie był tzw."oryginalnym członkiem", przed nim byli inni.

No tak ale przez lata był dosyć rozpoznawalną postacią w Enthroned. Jeśli już wywołaliśmy jego imię jak to było z nim na prawdę? Bowiem nie mogę jakoś uwierzyć w bzdury wypisywane tu i ówdzie, że Sabathan całkowicie  przestał  interesować się metalem.

Prawda jest taka, że mieliśmy swoje osobiste sprawy, pomiędzy różnymi  muzykami w Enthroned, ale nie to było najważniejsze. Sabathan, mówiąc wprost, chciał zacząć robić coś innego. Chciał grać heavy, thrash metal a nawet włączyć elementy power metalowe do muzyki Enthroned, co w oczywisty sposób nie mogło być zaakceptowane. Enthroned jest zespołem black metalowym i nigdy nie wpakujemy do niego power metalu. Oczywiście, wymieniliśmy zdania na ten temat i całkowicie się rozminęliśmy. Suma summarum  Sabathan jest zadowolony z podjętej decyzji. Pozostajemy w ciągłym kontakcie, przyjaźnimy się nie ma żadnych kwasów między nami. Nie dawajcie wiary w  bzdury, nie jesteśmy ze sobą na żadnej "wojennej ścieżce", wręcz przeciwnie.

Jasne, zapytałem o Sabathana z powodu jego wkładu dla Enthroned i tak wokalu będącego przez wiele lat rozpoznawalną marką. Słyszałeś wokal, wiedziałeś kto gra. Od trzech albumów ty zajmujesz się wokalem... Wstałeś pewnego ranka i doszło do Ciebie, że musisz się za to wziąć?

Właściwie to wcale nie miałem zamiaru zajmować się wokalami. To pozostali członkowie kapeli tego właśnie się domagali. Miałem kilku znajomych na oku, którzy do tego zadania by się nadali... ale jakoś zostałem postawiony przed faktem dokonanym. Wcale nie miałem ochoty być w centrum zainteresowani na scenie. Temat został przedstawiony w ten sposób: albo ja zajmuję się wokalami i kontynuujemy wspólną pracę jako Enthroned albo zespół przestaje istnieć. Powiedziałem " Fuck off", lecz ostatecznie spróbowałem. I tak już zostało.

Nornagest, oprócz wokali nagrywasz  w studiu również gitary, ale od jakiegoś czasu raczej  niezbyt często pojawiasz się na scenie z gitarą. Dlaczego tak się stało?

Nie gram już na scenie na gitarze i nie jest to niestety kwestia mojego wyboru. Brakuje mi gitary. Zdiagnozowano u mnie zapalenie ścięgien, coś podobnego jak u Demonaza z Immortal. To właśnie nie pozwala mi grać na gitarze na koncertach. Infekcja kciuka bywa tak uciążliwa, że w połowie setu  ból jest nieznośny. Powodowało to, że nie grałem wszystkiego i pierdoliłem kawałki  Stanąłem przed wyborem - dalej kontynuować granie na gitarze aby zaspokoić własne ego albo rozejrzeć się za gitarzystą koncertowym. Myślę, że tak po prostu jest lepiej. Oczywiście nie zrezygnowałem z nagrywania riffów w studio i komponowania kawałków. Nagrywam kolejne albumy ale nie gram na koncertach.

Z tego co pamiętam w 2002 roku wypuściłeś na rynek Epkę innego twojego tworu muzycznego, bardzo obskurnego THE BEAST Fixed By The Devil. Widziałem, że w ubiegłym roku pojawił się split z GOAT RORMENT. Czy jest to zapowiedz pełno-wymiarowego materiału?

THE BEAST to ja i Glauk. Temat z tym projektem jest taki, że od początku miała to być muza tylko i wyłącznie dla nas samych. Glauk jednak się upierał aby to wydać. Ja miałem odmienne zdanie. Tak czy inaczej zostało to-to wypuszczone na świat. Później sprawa nieco przycichła. Pojawiła się znowu, ale z założeniem, że będziemy kontynuować tylko wtedy kiedy będę mieć na niego czas i tylko wtedy kiedy będziemy mieć naprawdę wartościowe kawałki - czego nie można powiedzieć o tych  wypuszczonych na Fixed By The Devil. Lata minęły, wydaliśmy split z Goat Torment,  teraz sprawa zostaje otwarta.  Jeśli tylko czas na to pozwoli i będzie przyzwoity materiał, jestem na tak. Na pewno nie interesuje mnie wypuszczanie pod nazwą THE BEAST utworów w wersji reh. Ma być prawdziwe studio. Nie może to być muzyka tak chaotyczna jak w przypadku pierwszej epki... Ma to być chaos, tak - ale zorganizowany.

Muszę się do czegoś przyznać. Po całej aferze z odejściem Sabathana jakoś tak się stało, że straciłem zainteresowanie tym co działo się z Enthroned. Tak pewnie by zostało lecz szczęśliwie trafiłem na wasz ostatni album Obsidium, który uważam - jest jednym z ciekawszych jakie pojawiły się w ubiegłym roku.

O, naprawdę dzięki.

Nie mamy tutaj specjalnie warunków aby głęboko wchodzić w warstwę tekstową płyty ale być może w kilku zdania chcesz o tym opowiedzieć?

Ostatnie trzy albumy są ze sobą powiązane i tworzą pewien koncept i całość. To są dość  osobiste sprawy. Faktycznie  ciężko o tym opowiadać. Są bardzo autentyczne, nie są bynajmniej jakimś komunałem czy też   banałem myślowym typu  "gorączka sobotniej nocy", czy nalepka "satanistyczny black metal".

Tera Karsist stanowi niejako pierwszy rozdział i mówi o okultyzmie jakim naprawdę jest, bez zbędnego ściemniania.  
Pentagrammaton jako rozdział drugi jest czymś w rodzaju naszych rzeczywistych, realnych doświadczeń życiowych w sferze okultyzmu opisywanego na Tera Karsist.

Ostatnia część, Obsidium mówi o tym czego się nauczyliśmy co osiągnęliśmy we wspomnianej wcześniej sferze. Nie jest to napisane w sposób typowy dla całego mnóstwa black metalowych tekstów  Stosujemy tu dość specyficzne formuły i zasady magiczne, sądzę, że tak naprawdę tylko są do zrozumienia dla tych, mający za sobą pewną inicjację okultystyczną...

Brzmi bardzo ciekawie... Muszę podejść do tych płyt z większą uwagą. Wróćmy do muzyki.
Doskonale pamiętam naszą ostatnią rozmowę, której zapis pojawił się a łamach 7 Gates Mega-Sin 11 lat temu (#2/2002), znalazło się tam pytanie jaki masz stosunek do ówczesnego MAYHEM. Powiedziałeś że Grand Declaration Of War  to dobry jazzowo hip-hopowy album, że brzmi dla Ciebie gówniano. Jak z perspektywy czasu na to patrzysz?

Nic się nie zmieniło, hehehe... To oczywiście moje osobiste zdanie. Ciągle nie  znoszę tej płyty. Każdy ma swój gust i opinię. Pomimo tego faktu wręcz uwielbiam  ostatnią płytę MAYHEM Ordo ad Chao. Ta płyta jest fantastyczna. Wypieprzyła mnie w kosmos. W pewnym momencie pomyślałem sobie "Ok  teraz to raczej powinienem się przymknąć", heheh.
Mam trochę danych. Znam gościa, który grał z MAYHEM, teraz  jest w SATYRICON. Spotkałem Necrobutchera kilka lat temu i wszystko to ograniczało się do wspólnych imprez, pozbawionych jakiś głębszych myśli. Mogę więc wyciągać pewne wnioski.  Spotkałem też w tamtym czasie Maniaca i okazał sie wtedy debilem. Minęło kilka lat, spotkałem go znowu okazał się świetnym gościem. To
typowe dla MAYHEM - jednego dnia tak, następnego inaczej; nigdy nie wiesz czego się spodziewać. Być może taki ich urok? Nie wiem.

Pewnie tak. Też mam takie wrażenia. Pytań mam jeszcze wiele ale zaraz wchodzisz na scenę, to teraz dla rozluźnienia z innej beki - co sądzisz o pojęciach astrofizyki -"ciemnej materii" i "ciemnej energii". Naukowcy wyliczają, że to co widzimy stanowi zaledwie kilka procent tego co nas otacza. Czymś ta nieokreślona, ciemna masa musi jednak być? Zastanawiałeś się?

Heheh..a czym jest dla Ciebie? Heheh...to zależy. Oczywiście można powiedzieć, że to jedynie określenie,  nazwa, mające wyjaśnić to czego doświadczamy w tej dziedzinie. Dla mnie "ciemna materia" to esencja, która mnie stwarza; energia dostarczająca doświadczeń czy to negatywnych czy pozytywnych. To jest relatywne. Dla mnie ciemna energia może dostarczać świetlanych historii dla innych to samo może być odbierane jako skrajnie mroczne przeżycia  To wszystko zależy od punktu odniesienia, miejsca w którym się znajdujesz. Nawet z totalnie  negatywnych przeżyć można wyciągnąć budujące wnioski. Wszystko zależy z czym się "diluje" i w jakim kierunku ma to prowadzić. To jet tak osobiste, że wręcz nieprzyzwoitym byłoby nazwanie ot tak sobie..."ciemna energia" jest tym i tym. Ech to takie ludzkie, nakładanie etykietek na wszystko co się tylko da...

Nie masz wrażenia, że wobec tego jesteśmy w tym świcie zmysłów - jak w więzieniu?

Absolutnie nie. Ten świat pełen jest gównianych spraw i ograniczeń, ale z drugiej strony - zajebistych spraw. Popatrz na przykład tu w Polsce, ile tu macie pięknych kobiet ... zaraz wracam do domu i co widzę - wyłącznie moją żonę, hehehe... To wszystko zależy od podejścia.  Z drugiej strony, podoba mi się tu, ale nie chce tu zostać na wieki. Wiesz, sprawy urzędowe i cały ten syf. Wszystko zależy od czyjegoś, w danym momencie, doświadczenia i szukania balansu w całym kosmosie. Jeśli trzymasz się jednej strony - masz przejebane - jesteś  albo za bardzo naiwny albo depresyjnie nastawiony do wszystkiego. Chodzi o umiejętność trzymania balansu i równowagi.Tak jak potrzebujemy negatywnych przeżyć, potrzebujemy też tych pozytywnych.

OK, słyszę, że już zaczynają grać, nie możemy dłużej rozmawiać. Który z utworów z Obsidum szczególnie polecasz?

Trudna sprawa... niech będzie Deathmoor.
Dzięki!