TORTORUM - Katabasis
World Terror Commitee 2014
World Terror Commitee 2014
...ponurym faktem zatracenia w otchłaniach. Otchłaniach niebytu, w których głębiach pogrążony już na wieki Thunderbolt dał w ogniu swych prochów zaczyn dla nowej hydry blackmetalowej Bestii...
…która rżnie rdzawym i unurzanym w zakrzepłej posoce brzeszczotem. Odrodziwszy się pośród zmarłych, posiadłszy mądrość ich niemym głosem
wykrzyczanych myśli, Paimon alias Skyggen współ-stworzył dzieło idealne!
Tylko tam
doświadczając absolutu międzywymiarowej pustoty gdzie nicość wypełniona jest
materią a materia zanika w pustce - dźwięk spływa ze źródeł narodzin kosmosu ku
jądrze narodzin światła w tyglu wielkiego wybuchu.
Ten wypust
zwierzęcej, a jakże ludzkiej energii utkanej z wściekłości ujarzmionej w
dziewięciu odsłonach pięćdziesięciu i dwóch minut blackmetalowej rzezi
uczyni zadość każdemu wysublimowanemu w swych upodobaniach; a może po prostu
zdeprawowanemu umysłowi szukającemu ucieczki z niedoskonałości ciała.
Ale to
nieistotne, czy w swych snach wybierzecie drogę Kurtza czy też Marlowa, bo
wtajemniczenie nie pozwalające powrócić zza granicy poznania Jądra Ciemności
rozpocznie się tuż po wciśnięciu PLAY odtwarzacza. Tak jak laser liżąc taflę
krążka pozna miliardy zaklęć zerojedynkowych a bliźniacze kromlechy głośników
wyrecytują ich treść, tak i każdy z was zapragnie współuczestniczyć w tym
zbiorowym rytuale przejścia zainicjowanym tysiącem nacięć.
Tu każdy dźwięk jest
starannie wymierzonym ciosem w wybrany punkt układu nerwowego odbiorcy, mającym
poprowadzić go ku wrotom ekstazy. Starannie układane puzzle cielesnego bólu
zawsze uwolnią umysł w szale uniesienia… tego zaznacie wraz z wrzeszczącym na
granicy świadomości Barghestem, który
odnalazł swój ogród rozkoszy jak najbardziej ziemskich.
Rozhisteryzowane, pełne
chorej agresji czy też pospolitego wkurwienia wokalizy, przechodzące zwłaszcza
w ostatniej pieśni w (za)śpiewy to największy atut tego materiału. Nagromadzenie
emocji jest wręcz krytyczne i gdyby ten materiał trwał ponad godzinę, kosa
opadła by nie tylko symbolicznie… ten człowiek poczuł zew krwi - i niczym wilk - rozpoczął
zwoływanie watahy, a może tylko wiernych na sabat. Watahy wiernych od
debiutanckiej płyty maniacs, którzy przy dźwiękach gitarowego wulkanu i
bestialsko molestowanego zestawu perkusyjnego wraz z każdym czytelnikiem
tekstów coraz szerzej uchylają Wrót Chaosu.
To rozszczelnienie kotary
międzywymiaru nie pozostanie zbyt długo niezauważone, bo z każdym kolejnym
odtworzeniem opętanie doświadczających kontaktu z tymi dźwiękami rośnie. Z
każdym kolejnym odczytanym wersem tych opętanych pieśni uniesienie poza
materialne okowy ciała jest coraz bliższe a ochota by już nie powrócić coraz
większa…
To nie jest żadne post- czy modern- czy jak też kto chciałby nazywać te nowe wykwity spływające megabajtami z elektronicznych nerwosplotów twardych dysków coraz mocniej wypierających osiągi nadwątlonych milionami prób ciał, w pocie i odurzeniu odtwarzających na kolejnych koncertach swe senne rojenia.
To żywa i spontaniczna muzyka stworzona przez człowieka z krwi i kości który do perfekcji opanował swe talenty i nie osiadł na przysłowiowych laurach. To muza korzeniami nadal tkwiąca w brutalnym i bezkompromisowym przekazie black metalu początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Tyle że brzmiąca tak jak powinna brzmieć po ponad dwóch dekadach od pierwszego rozbłysłego na dalekiej północy ognia. Nowocześnie, mięsiście i brutalnie. Bo nawet i demony strzegące Bram Chaosu podążają z duchem czasu...
Gunter Priem