Długo czekaliśmy na realizację potencjału Fulmineusa, którego znamy z Besatt. Wielololetni wokalista, perkusista i na dokładkę, gitarzysta śląskiego wyziewu czorta uporał się z wszystkimi problemami z jakimi muzycy zazwyczaj muszą się uporać. I w końcu nadeszła ta chwila.
Album "The Source of the Black Light" na premierę czekał grubo ponad 2 lata. Połączone siły chaosu ukryte za nazwami Putrid Cult, Mort Productions i Black Vault zwarły szyki i wypuściły ten ważny dla polskiego podziemia blackmetalowego album.
Początek płyty - "Triumph of the Supreme Philosopy" zgrabnie wprowadza w świat Diabolicon.
Może dla niektórych to zabrzmi jak "Uwaga, nadajemy z orbity planety Szatan, stacja kosmiczna 666", ale lubimy taki kosmiczny diabolizm. Słychać zaangażowanie, swobodę, charakterystyczne dla Fulmineusa, żyletkowe brzmienie gitar i wyraźny wokal. Doskonałe dla tych co mają za mało siarki w swojej diecie, ale... mamy jednak wrażenie, że płyta mogłaby jeszcze być poddana masteringowi. Może kiedyś, czemu nie? Jednym zdaniem - partie gitar są nagrane za bardzo "z przodu", ale to po kilkukrotnym przesłuchaniu ma to też swój urok.
The Source of the Black Light nagrywano w dość eksperymentalnym składzie z Kamilem (Embrional) za garami i Armagogiem (Ex-Embrional, Taran, Arkona) na basie. Jak wygląda teraz skład Diabolicon? Sam Diabeł pewnie (nie) wie.
Ciekawie słucha się intr(ów) przed każdym po(u)tworem. A potem ognisto-piekielnie. Pięknie. Czuć trochę Dissection, starego Bathorego czy Immortal... po prostu zajebisty, prosto-w-czachę black metal w nowym-starym wydaniu. Tytuł "Back to Black" mówi za siebie i to jeden ze sztandarowych kawałków Diabolicon. Czekamy na następne.
Profil Diabolicon na Myspace