5.04.2014

Recenzja: DET GAMLE BESATT - Primary Evil

DET GAMLE BESATT, Nieświęta Trójca w składzie - Beldaroh, Weronis i Dertalis ogarnięta "Pierwotnym Opętaniem", pędzi niespiesznie lewostronną autostradą wiadomo gdzie... Straight down to Hell...

Przed nami pojawia się zatem pierwotny skład Opętańca [nor. besatt] z czasów jeszcze przed wydaniem kultowego tu i ówdzie demosa Czarci Majestat.




DET GAMLE BESATT  Primary Evil 
Black Vault Productions 2014


Bytomskie kopalnie nawiedził Czort. Węglem pełne sztolnie swe diamenty skrywają. Aha, dokładnie tak. W podziemiu jak to i na oficjalnej scenie, kapel zatrzęsienie, tyle tylko, że wskażcie mi taką drugą, co -zatoczywszy pełny krąg pod inna nazwą - wkroczyła na światowy poziom, zebrała się w swym najpierwszym składzie po latach na nowo i nieco zmieniwszy nazwę - powróciła do korzeni? Chlubnych korzeni. I to nie tyle swych, co samego gatunku? Ano – nie ma.


Pierwotne Opętanie to dosłownie pierwotny skład Opętania. Tego sprzed wkroczenia jeszcze nawet nie na nieoficjalna scenę, bo sprzed pierwszego kasetowego (tak było w latach jeszcze dziewięćdziesiątych) demo. Z czasów tego specyficznego rodzaju wydawnictw z nieoficjalnego obiegu, o jakich dzisiejsza scena, tak zachłyśnięta odhumanizowaną technologią, po prostu zapomniała. Bo któż dziś jeszcze publikuje rehealsals? [ostatnio spotkałem się z tym w przypadku Open Hell…] (wychodzą dalej nagrania WYŁĄCZNIE na kasetach! - przyp. Amthea :).

I właśnie kawałek „Ares” - tytułowy, z prastarego dziś już - niczym śląski węgiel – reha, jest tym pierwotnym zaczynem opętania.

Znaczący utwór, bo jeszcze pod szyldem Besatt powstał jako jeden z pierwszych, a pojawił się, nagrany na nowo, na jubileuszowym albumie kompilacyjnym. Po raz trzeci tym razem, rozpoczął to rewelacyjne EP. „W mej duszy szaleje Ares!” – tako rzekł Pierwotnie Opętany. I z tą dewizą prowadzi nas przez te nieomal pół godziny black-thrashowego szaleństwa.

W natchnionym jęku waltorni kona na naszych oczach wiedziony Via Dolorosa Nazarejczyk. Z drapieżnym wrzaskiem heavy-metalowego szaleństwa, wkroczycie potem w Swój Raj… . „Myślą zawładnął mrok, to co było – nie istnieje!!” Tych przewspaniałych wokaliz nie powstydził by się sam Mistrz Kostrzewski! A może nawet i on sam by tak zaśpiewał, gdyby narodził się ze trzydzieści lat później? 

Ta EP to poniekąd zderzenie starego z nowym. Starego – bo pierwsze cztery utwory to kompozycje jeszcze spod szyldu Besatt z lat 90-91. Kolejne to już nowa myśl, skrzesana w ogniu trawiącym czarne śląskie złoto, gdy pomysł Det Gamle Besatt stał się już namacalnym faktem.

A zatem – kończący „stary materiał” – czyli "Epitafium Ku Czci Boga", to będący już pod lekkim wpływem death metalu numer – credo. Deathowe riff’s, mocarny bass i waltornia wraz z chóralnym zawodzeniem opętańców - „Żegnaj Ojcze…” …

No i nie inaczej jest z otwierającym „nowy materiał” - "Deus Est Mortuus"– tytuł mówi wszystko. O niesionym na sztandarze – jasne że czarnym – credo. Niewątpliwie DGB jest zaangażowany w podróż ścieżką o lewostronnym ruchu. 

Wiadomo zatem czego oczekiwać. Muzy z zaangażowaniem, co słychać w każdym takcie, w każdej nucie. Nie ma rady, trzeba przyjąć wici Wojennych Werbli i zejść na Ołtarze Piekieł a potem wkroczyć w Labirynt Szaleństwa wsłuchując się w nieustający a klimatyczny dźwięk waltorni, tak zacnie ubarwiający drapieżność suchych riffów.

Ten kończący owo mini CD Labirynt Szaleństwa to zaprawdę prawdziwa perełka. Czy właściwie diament, co nawet by się i zgadzało, boć to przecież tylko mocniej ściśnięty w wnętrznościach Matki Ziemi węgiel… Melodyjny, zadziorny, zwieńczony przepięknymi klawiszami i łacińskojęzycznymi, chóralnymi recytacjami. 

A „Czarna postać w kapturze, z kosą na ramieniu – zbliża się powoli…”. I niebawem zbierze plon.
GUNTER PRIEN