28.05.2015

Recenzja: GURTHANG - I Will Not Serve

Gunter recki pisze i nie tylko:). W najnowszej produkcji Gurthang, "popełnił" również tekst do jednego z utworów, Szklany Okruch, kawałek wieńczący album I will Not Serve jest znakomitym podsumowaniem nowego materiału lublinian wykonujących black funeral doom metal.

GURTHANG - I Will Not Serve
Immortal Frost Productions 2015

Niebawem, gdy krwista luna skreśli kolejny znak na nieboskłonie ku radości opętanych wieszczy i szalonych proroków, materiał ten wreszcie zostanie zaprezentowany na krzeszącym srebrne skry krążku (ok., jak ktoś widzi w promieniu lasera widmo miecza świetlnego Jedi, niech będzie). Pięć setek odtwarzaczy łapczywie wchłonie jego treści niczym Moloch, by przekuć kruszec w dźwięki emitowane słupami głośników. To nie kowalskie miechy dmą w palenisko, by czerwonym żarem skarmione węgle nadały rudzie giętkość zastygłą w Żelazo Śmierci (no tak, Tolkien się kłania…). To dziś już jedynie dalekie echa dziesiątek próbnych nagrań pierwszych kompozycji. Kto zna wcześniejsze nagrania, ten dostrzegł ogromny progres ale i uzyskaną samoświadomość brzmienia. Wędrówka „w blasku świec” po ścieżce doom metalu, zawiodła na cierniste pogranicza black i death. Kadź zawrzała, prastary metalurg wydał owoc swych prac…

Lubelska scena pozyskała nowy czarny punkt na swej dość już błyszczącej hebanem na metalowym urobisku mapie. I dobrze.

Program zaczyna behemothowska wręcz (patronująca nomen omen tej audycji, ha) Nemezis - mściwa córa Nocy zaprasza chwytliwym riffem ocierającym się o Dmącego w Trąby Gabriela, by po chwili rozpędzić wściekle swój rydwan po domenie Rozpadających się Grobów… AZV przybył rozbudzić zmarłych, jako rzecze w akompaniamencie burzy riffs i grzechotu klangującego z mocą gromiącego młota bojowego basu. Zalew klawiszowych, wplecionych w tło kłębiastych i niosących ciemność pasaży bynajmniej nie łagodzi a zarazem nadaje nowego wymiaru utkanym w ten mroczny goblin dźwiękom i słowom Wizji. Mroczna to rzecz, zwłaszcza w odniesieniu do perspektywy tekstów podporządkowanych niesławnej maksymie Non Serviam. Chóralne, lucyferyczne zawodzenia i deklamacje, wiejące Acheronowskimi patentami klawisze z najlepszych lat, momentami ocierające się o kosmiczne podróże spod szyldu Gustawa Holsta – najmocniejszy, najbardziej klimatyczny moment płyty, kiedy na moment powraca stary, doom metalowy duch wczesnych wydawnictw. Wszystko to jednak okraszone zupełnie nową wizją brzmienia wypełzłą spod palców niejakiego Xaosa, wiecznie obecnego na większości lepszych krajowych wydawnictw w tej czy innej roli (a tak, on tu właśnie kręcił gałami, czy raczej myszką, bo to doba cyfryzacji). Wkroczenie w tytułowy utwór i kolejne, to już rozpędzenie dobrze naoliwionej maszynerii, erupcja wzbogaconej mieszanki w rozgrzanych cylindrach idealnie dotartego silnika maszyny dającej uparcie moc napędową idei pchanej od kilku już lat ku szerszej toni bezmiaru scen(y) i jej odbiorców.

Ciężar i szybkość, ich spotęgowanie i obleczenie w soczystość brzmień nadają temu materiałowi nowy i nieznany dotąd pod tym szyldem wymiar, choć niejednokroć znajduję bliższe i dalsze echa materiałów jeszcze z epek i dem. Zachowany został pewien duch, zwłaszcza zawarty w konstrukcji riffów, co tylko dobrze świadczy o samoświadomości twórcy tej dźwiękowej burzy i wierności korzeniom. Dobrze, bo jeśli wyobraźnia A będzie nadal rozkwitać, zaprowadzi on ten projekt w nowe, niezbadane dotąd rejony. Coraz większy patos, coraz większa swoboda a zarazem coraz wyższy poziom złożoności kompozycji i coraz soczystsze brzmienie. Zwłaszcza w nieomal dziesięciominutowych, posępnych a jakże zróżnicowanych molochach. Różnobarwność i wielowymiarowość tego krążka powinien go wysoko ustawić w nadchodzących rankingach, którym poddane zostaną publikowane w pierwszym kwartale 2015 cyklu słonecznego płyty. Ja osobiście klasyfikuję już dziś awansem ten krążek w szczycie swych rankingów i czekam na odzew sceny, objawiający się komentarzami w tym i owym miejscu. Kawał potężnej, naprawdę zajebiście zagranej, rewelacyjnie skomponowanej i przemyślanej muzy z nietuzinkową oprawą liryczną. Jak gdzieś jakieś distro zaoferuje wam ten materiał, to kupujcie. Będą to naprawdę dobrze zainwestowane przez was, w trudzie i znoju codzienności zarobione talary.