18.03.2015

TARANIS - "Faust" - Retro-Recenzja

To był zespól, który namieszał. Chociażby na wzgląd pochodzenia - Wadowice. Zespół - symbol walki z nie-dobrem papieskim.
I jeden z pierwszych blackmetalowych aktów na polskiej ziemi. Tej Ziemi.
Jedna, pełna płyta wydana, po innej drobnicy. Faust.
W oczach i uszach młodego, metalowego pokolenia brzmi tak:



Black metalowcy z wadowickiego Taranis postarali się o TO, by przy pierwszym kontakcie z albumem nasunęło się skojarzenie, iż twórczość tu zawarta nawiązuje do wszech-znanej tragedii Goethego.

Faust, wielce-uczony, wizytą samego Diabła, własną krwią podpisuje Pakt. Po doznanych sub-cielesno-filozoficznych przyjemnościach - ma oddać swą duszę Panu Podziemi.
Któż, skrycie, nie chciałby znaleźć się w tej sytuacji? Spełnić wszystke swoje pragnienia, dążenia, marzenia? Dzięki pomocy Tego najbardziej Złego, przybywającego z ognia bardzo piekielnego po to, by w końcu oddać Mu we władanie własną Duszę? Duchowa rozpusta.

Faust to kontynuacja do singla wydanego w 1993 roku pod tytułem Moon Silver Mask.
W 1994 roku Faust został wydany na kasecie, a rok później na CD przed Baron Records.
Całość nawiązująca swoją treścią do wcześniej wspomnianego dzieła trwa nieco ponad 40 minut.

Kompozycje, pozostające w grobowym nastroju, powodują, że słuchacz owiany głęboką aurą mroku oraz niepokojącej tajemniczości, nie wie gdzie, z kim, po co i dlaczego...Ciągnące się powoli tempo, momentami zyskuje na prędkości, jednak od szybkości generalnie dalekie. Wokal potrafi być przyjemnie-przygnębiający. Słychać w nim coś co potrafi odświeżyć 'sponurawioną', sponiewieraną mgłą, atmosferę.

Dla odmiany utwór 7 jest w języku polskim; hipnotyzująco-spokojny w swoim brzmieniu, a zarazem budzący niepokój; wiodącym dźwiękiem jest bęben. Pojawia się w pewnym momencie gitara i wnosi 'elektryczność', jak najbardziej odpowiednią.

W utworze 8 nastrój wciąż się zmienia. Zaczyna się 'wesoło'. Potem po chwili ponurej i przygnębiającej, intrygujący dźwięk instrumentu klawiszowego, w towarzystwie basu, znika i nastają znów te 'weselsze' momenty. By potem odrodzić się w smutku...

Album z gatunku nietypowych - żadnemu z ośmiu utworów nie jest przypisany tytuł. Numery zostały podzielone na obu zatytułowanych stronach: „Balneum Diaboli” oraz „Waltz Mephistoph”.

Uwaga:
Wielokrotne przesłuchanie tego albumu w krótkim odstępie czasu przez zainteresowanych pozwala na jeszcze dosadniejsze wgłębienie się do panującego klimatu. Intensywniejsze odczuwanie atmosfery, która za każdym razem wciąż pozostaje tajemnicza, no i przecież - na jakiś sposób inna, w zależności od tego jakie wewnętrzne siły w nas siedzą...
Więc czatujcie Czarta!

kociqqq666