5.04.2013

kampfar - wywiad 2012


O norweskim black metalu napisano wiele. O gorącym czasie kiedy licznie płonęły zabytkowe, drewniane świątynie, również. W tym okresie, za górami i lasami, na początku lat 90’tych (już ubiegłego wieku), zapewnie rozumnie podchodząc do całego zamieszania, młodziutki Per-Joar Spydevold, znany powszechnie jako Dolk powołał do życia Kampfar.


Nie był to jego pierwszy zespół. Mock, twór muzyczny chłodny jak skalna zmarzlina na północnym krańcu świata, nie spełnił jego oczekiwań. Kampfar, choć na wskroś norweski i blackmetalowy, przyniósł ze sobą nowe, przejmujące soniczne tchnienie będąc jednocześnie swego rodzaju filarem, zaskakująco podniosłego Pagan Black Metalu. Od 1994 roku spłynęło wiele wód z roztapiających się stale lodowych gór, lecz Kampfar pozostał takim jakim go bóg (Dolk) w jednej osobie stworzył - dumnym, suwerennym, nieco enigmatycznym, aczkolwiek przyjacielsko nastawionym, zespołem.
Zamknijcie oczy, włączcie wyobraźnię - niewyczerpane pokłady energii jakie tkwią w ich muzyce stoją przed Wami otworem... Uwaga, być może, przy okazji, pojawi się jakowaś zmora z piekła rodem ale przecież to normalne w tej muzyce. Z Dolkiem udało mi się porozmawiać przed koncertem w ramach Silesian Massacre Vol.3 w Katowicach.
Witaj DOLK, świetnie Cię widzieć, kopa lat! Zacznę z grubej rury, ponieważ nie chciałbym kłamać. Prawda jest taka, że straciłem rachubę czasu jeżeli chodzi o płyty KAMPFAR. Ostatnim albumem w jaki się wgryzłem to KVASS (2006), całkowicie natomiast uszedł mojej uwadze album Heimgang (2008)... Wiem, to smutne lecz prawdziwe. Sam się siebie pytam, jak to się mogło stać?! Czy możesz mi powiedzieć swoimi słowami - co straciłem? Czy ten właśnie materiał można porównać do poprzednich jak choćby wspomniana płyta KVASS?

Cóż tak bywa, hehe. Tak naprawdę nie wiem, trudno powiedzieć. Wiesz, jesteśmy muzykami, powiedzmy – artystami, więc w pewnym sensie w jedną lub drugą stronę zmuszeni jesteśmy przekształcać to co tworzymy. W pewnym stopniu uważam, że tak zrobiliśmy w przypadku nowego albumu, czy z sukcesem czy też nie, to tak naprawdę ocena nie należy do mnie. Jeżeli polubisz efekty naszej pracy, to ja po prostu się cieszę, jeżeli nie, cóż pozostaje mi to zaakceptować. Dla mnie jako artysty, to co nagrywaliśmy w danym momencie było najbardziej właściwe i odpowiednie. Dla przykładu, z albumem Mare w pewnym sensie wracamy do naszych korzeni ale również z drugiej strony pod względem produkcji, jest on bardziej nowoczesny. Nie wiem naprawdę, co ludzie o tym sądzą… tyle mogę powiedzieć. Jeżeli weźmiemy na przykład sprzedaż danej płyty a reakcje fanów, to są to kompletnie dwie różne sprawy. Powiem tak, nie ma to jakiegoś większego znaczenia dla mnie, ale fakt jest taki, że najnowsza płyta zaledwie w ciągu pięciu dni od wydania osiągnęła taką samą ilość sprzedanych kopii jak wspomniany Heimgang w ciągu dwóch lat. To bardzo znamienne ale nie potrafię tego wytłumaczyć dlaczego tak się dzieje.
Naprawdę? Nieźle… Jestem wielkim fanem twojej/waszej muzyki od samego początku (oprócz tej dziury czasowej), szczególnie płyty „Mellom Skkoglede Oser” . W moim przekonaniu ciągle udaje ci się utrzymywać ten dziki nastrój, choćby na „Mare”, które całe szczęście mam osłuchane. Czy czujesz płomień z tamtych czasów w sposobie śpiewania i komponowania muzyki także dziś i co czujesz kiedy wracasz do tamtego albumu?

Cóż, „Mellom Skkoglede Oser”, nasz pierwszy album, hmm…co czuję? Oczywiście biorę go jako część naszej historii. Jest to ważny okres w naszej działalności, z niego się wywodzimy. Naprawdę jestem bardzo, bardzo dumny z tego albumu. Wiesz na co dzień o tym się nie myśli; w tamtym czasie było to bardzo ważne. Kiedy zakładałem Kampfar w 1994 roku, w okresie kiedy mój poprzedni zespół MOCK zakończył działalność, nosiłem się z zamiarem założenia Kampar od jakiegoś czasu. Ta energia musiała znaleźć swe ujście i finalnie pojawiła się na „Mellom...”. Kiedy w końcu to się stało, moim głównym celem, tak to ujmijmy, było przedstawienie mnie i mojej wizji black metalu. To właśnie dla tej własnej wizji nigdy nie chowałem się za tzw. corps paintem. Heh, w tamtych czasach miałem z tego powodu sporo zamieszania. W połowie lat 90tych wszystko było jakby ustalone z góry (albo raczej z dołu): grasz black metal, to masz wypowiadać się w sposób taki a nie inny, ubierać się tak a nie inaczej, zachowywać niejako „z urzędu”. Dlatego „Mellom...” stoi w zupełnej opozycji wobec całej ówczesnej sceny. Tak mi się wydaje, że trochę wstrząsnęliśmy sceną black metal właśnie dzięki temu albumowi. Był to jeden z pierwszych albumów idący w kierunku indywidualizacji kierunku i z tego jestem naprawdę dumny.

Całkowicie z się z Tobą zgadzam. Ubieranie metalowego „mundurka” bo tak wypada to dziecinanda...
Jasne, to pracuje dla jednych dla innych nie. Dla mnie osobiście odstąpienie od tych schematów było jaknajbardziej naturalną sprawą. W pewnym sensie - decyzją dość trudną - bowiem miałem z tego powodu wiele problemów. Teraz, po latach, wygląda to śmiesznie i jest nie istotne… Dla przykładu, na naszym pierwszym koncercie założyłem bardzo obcisłe spodnie, tak jak zresztą zawsze. W tamtych czasach nawet z tego powodu było mnóstwo wrzawy na ten temat…lalala…shit…nie możesz się tak ubierać, grając black metal! Teraz, odwrotnie, doszło do takich historii, że na jednym z koncertów w Niemczech, najnormalniej w świecie zapomniałem zabrać tych obcisłych spodni z Norwegii. Wystąpiłem w tzw. bojówkach... i co? Ludzie zaczęli się dziwić, narzekać, marudzić, tak jakby cholerne spodnie miały jakiś wpływ na to jak śpiewam! Naprawde tak było! Ludzie dzisiaj chcą za bardzo wejść w życie innych. Naprawdę gówno mnie to obchodzi.

Ale jaja...! Zostawmy temat ciuchów babom. Prawdopodobnie Twoje wizje black metalu i życia ogólnie, bo przecież w tym gatunku oscylujesz, z biegiem lat naturalnie się rozwinęły i zmieniły. Co tak naprawdę pozostało w tobie z tamtych dni, co ciągle cię trzyma w tej konwencji?
Hehehe… prawdopodobnie trochę wydoroślałem, dojrzałem - tak to nazwijmy. Mam rodzinę, która dla mnie znaczy bardzo dużo. Rodzina to moja korba i nikt absolutnie nikt, nie może ich dotknąć. To oni mnie tu trzymają. Jeśli cokolwiek idzie nie tak w mojej rodzinie, doskonale wiem gdzie są moje priorytety - z moimi dzieciakami i rodziną, z całą pewnością. Na drugim miejscu oczywiście Kampfar. Zespół, muzyka jest moim życiem, tak było i jest już od ponad 17 lat. Ciągle tu jestem, ciągle to robię. Nie chodzi o sławę i popularność. Szczerze mówiąc, jesteśmy w takiej sytuacji że aktualnie nie musimy grać długich tras koncertowych. Mamy tak wystarczającą ilość ofert, że moglibyśmy ograniczyć się jedynie do grania na wielkich festiwalach. Fakt, że tego nie robimy a pakujemy się do busów i jedziemy w długie, męczące trasy, jest wystarczającą odpowiedzią. W pewnym sensie, ciągle po latach działalności, mamy niezachwianą potrzebę powrotu do lochu, do podziemia. Chcemy spotykać ludzi bezpośrednio, na tyłach sceny, na małych koncertach. To ma klimat, w dalszym ciągu to lubię. Jesteśmy tu bo chcemy a nie, że ktoś nam kazał. I tak pozostanie do końca.
Powiedziałeś, że wiele dla Ciebie znaczy rodzina i dzieciaki, świetnie. Pewnie wielu zadaje sobie pytanie czy znalazłeś jakieś uniwersalne metody na ich bezstresowe wychowanie, jak Ci się udaje pogodzić granie w Kampfar z obowiązkami rodzica? Czy być może próbujesz już za młodu pakować w ich młode umysły ciąg swoich przekonań i systemu wartości?

Nie, absolutnie nie mam zamiaru czegokolwiek im narzucać, czy też wywierać presji. Robię tylko to co rodzic powinien czynić, staram się ich wychować na myślących ludzi. Niczego im nie sugeruję, sami będą musieli sobie w przyszłości poukładać te klocki. Oczywiście, żyjąc razem, wpływ jest nieunikniony, w ten czy inny sposób. Obserwując co się wokół nich dzieje, będą patrzeć na świat z przez pryzmat mnie, tak czy tak. Rodzic przez samą obecność mają duży wpływ ale przede wszystkim mam nadzieję, że wyrosną na samodzielnie myślące jednostki.
Ile mają lat? Zadają pytanie typu, tato co oznacza młot Thora?
Dzieciaki są jeszcze małe, 2 lata, więc nie zadają jeszcze zbyt wielu podobnych pytań, ale wkrótce zapewne zaczną. Jestem tak czy inaczej przygotowany na to heheh…Będę im przekazywać jak najwięcej informacji mogę – na temat tego co tak naprawdę życie ma do zaoferowania, bez żadnej religijnej doktryny. Otwarte umysły i otwarte spojrzenie na świat.

I to pewnie rodzina czy coś w tym stylu zatrzymało cię na kilka lat pomiędzy wydaniem Fra Underverdenen (1999) a płytą Kvass (2006)? Dośc długa przerwa przecież, prawie 7 lat. Prawie wszyscy zapomnieli o Kampfar, ty też?

Co mogę powiedzieć... Thomas, nasz gitarzysta i ja gramy wspólnie przez prawie 17 lat. W tym czasie dochodziło między nami do kilku nieporozumień na tle osobistym raczej, nie chcę o nich wspominać teraz. W tym siedmioletnim Thomas powiedział, że ma wszystkiego dość, także niedomagał zdrowotnie. W w życiu zdarzają się różne chwile, te nie najlepsze również. Musieliśmy po prostu przejść przez ciężki czas, dla każdego z nas, no i zajęło to niestety tyle lat. Nie brzmi to teraz jakoś przekonowująco ale po prostu musieliśmy przez to przebrnąć aby powrócić z Kampfar. Inaczej się nie dało.

No tak, ale jak się okazuje, nie załatwiliście jednak wszystkich kwestii między wami skoro finalnie Thomas opuścił Kampfar w 2010 roku, czyż nie?

Zgadza się, jego odejście z zespołu nie jest wielką tajemnicą. Oprócz tematów osobistych, mówiąc wprost, Thomas był „wyprany” i spełniony jeżeli chodzi o granie black metalu. Powiedział mi bez ogródek, że nie jest w stanie dać z siebie nic więcej. Musiałem to zaakceptować i przejść do porządku dziennego . Nadal utrzymujemy ze sobą kontakt, spotykamy się, urządzamy imprezy. Zawsze byliśmy jak bracia. Cokolwiek się nie wydarzy zawsze tak będzie. Co prawda nasze muzyczne drogi rozeszły się i nic już tego nie zmieni. Ten rozdział został zamknięty.

Pozwolę sobie na małą dygresję i porównanie, nie związaną co prawda z Kampfar ale być może wasza współpraca może przypominać trochę to co stało się kiedyś miedzy Abbathem i Demonazem z Immortal, po długim okresie wspólnej pasji i pracy ich drogi się rozeszły choć ciągle pozostają w ścisłym wzajemnym kontakcie.

Dokładnie tak, dobrze powiedziane. Nie musisz grać razem aby z kimś się przyjaźnić. Powiem nawet tak, Thomas pozostanie moim bratem do momentu kiedy zejdę z tego świata. Wiemy o tym oboje.

Słowo „Kampfar” znaczy w wolnym tłumaczeniu tyle co Odyn czy też Wotan ale również, Kampfar, było okrzykiem wojennych wojów Północy. Jak wiele dla Ciebie znaczą stare mity i legendy, co cenisz sobie najbardziej? Nazywasz siebie Poganinem?

Odkąd pamiętam zawsze mnie te tematy interesowały. Będąc małym dzieckiem, wielki wpływ wywarła na mnie babcia, która była bardzo otwartą osobą, mającą niesłychanie szerokie zainteresowania. Co prawda w Norwegii przeszłość i mity są niemalże na porządku dziennym, czy to lubisz czy nie. W naszym społeczeństwie jest jednak sporo uprzedzeń i przesądów. Dla mnie bliskość dzikiej przyrody i te wszystkie potwory, stwory z dawnych legend działają na wyobraźnię. Babka rozpaliła we mnie ten ogień i tak pozostało do dziś. W tym sensie mogę powiedzieć, że jestem Poganinem - istotą wolną, ciekawą życia i świata, z otwartym umysłem. Nie jestem i nigdy nie byłem satanistą, to nie moja bajka.

No i właśnie, pociągnijmy ten temat. Tak mi się wydaje, że w pierwszym okresie działalności Kampfar, to właśnie ty wpadłeś na określenie swej muzyki mianem, “Norse Pagan Folklore Metal”. Czy przez myśl przeszło ci w tamtym czasie, że na tej definicji wyrośnie tak silny nurt znamy jako Pagan Folk Metal?

To był czas kiedy potrzebna była definicja, aby jakoś określić swoją muzykę, a nie chciałem być kojarzony z tematyką satanistyczną. W mojej opinii to ciągle aktualny i całkiem niczego sobie tytuł dla określenia muzyki. Oczywiście grając na festiwalach widzę te wszystkie tzw. pagan-metalowe zespoły i wtedy patrzę na to z innej perspektywy i trochę chciałbym odciąć się od tej definicji. Mówiąc wprost, jakoś jest mi osobiście bliżej i zdecydowanie po drodze z ze sceną black metalowa niż sceną pagan czy folk-metalową. Zdecydownie nie mam nic wspólnego z całą masą zepołów pijących z rogów i ubierających się w futra.

Przejdźmy do nowego albumu. Tytul „Mare” można tłumaczyć i rozumieć na kilka sposobów; szerzej znaczy tyle co „morze”, kojarzone oczywiście z domeną wikingów. Co kryje się za koncepcją tej płyty?

To bardzo szerokie i złożone zagadnienie. Postaram się jakoś zwięźle przedstawić. Mare mówi bardziej o żeńskiej części, nazwijmy to, zła czy też diabla, bardzo często niestety pomijanej. Jako że Noc jest domeną kobiet, możemy zostać przy bezpośrednim pochodzeniu słowa „nightmare” które pierwotnie zaczerpnięte zostało ze staro-nordyckiego. W nocy budzą się demony. To pierwotne znaczenie słowa Mare to, jak powiedziałem związane ze sferą Natury, kobiecości, także wody, emocji, morza - jak najbardziej.
Najnowszy album, po raz pierwszy w przypadku Kampfar, powstał pod bacznym okiem Petera Tagtrena, znanego producenta i oczywiście świetnego muzyka Hypocrisy i Pain.

Oczywiste pytanie jak Wam się wspólnie pracowało?

Cóż, wiele ludzi myśli, że wybraliśmy Abyss Studio ponieważ Peter jest wielką i znaną postacią. Mówię wprost, nie w tym rzecz. Temat jest taki, że na przełomie kilku ostatnich lat było masę okazji wspólnego grania, wiele koncertów i festiwali, i poznaliśmy Petera bardzo dobrze. Podstawową sprawą było to, że sam Peter zaproponował swoje usługi. Mnóstwo rozmawialiśmy i okazało się że Peter miał pomysł, wręcz wizje, jak to zrobić. Musi wpierw coś zaiskrzyć aby podjąć współpracę. Tak było z Peterem. Nie tylko zbieżne pomysły ale i kontakt, i atmosfera w studiu. Nie wiem czy wiesz ale Abyss to miejsce gdzieś pośrodku szwedzkiego lasu, nad jeziorem... i nic po za tym. Tylko duchy tego magicznego miejsca. Spędziłem tam sporo czasu w samotności i uwierz - wiele się tam dzieje. Wyobraźnia działa. Gdy skończyliśmy nagrywanie i wyjeżdżałem to czułem się jakbym przenosił się z jednego świata do drugiego, jakbym odchodził z tego innego świata, jakbym przebywał w jakiejś bańce czy bajce. Praca w takich warunkach i otoczeniu to idealna sprawa.

Norwegia znana jest z wielu lokalnych dialektów - z której częściNorwegii pochodzisz i czy używasz jakiegoś specjalnego narzecza językowego w swoich utworach?

Tak to prawda. Jak to wytłumaczyć... Pochodzę ze wschodniej części Norwegii gdzie wciąż żywy jest specyficzny dialekt i akcent, w którym bardziej naznaczone i słyszalne dla obcokrajowca są dolne, bardziej zbasowane, głębokie głoski. Jest to mocniej zbliżone do oryginalnego norweskiego. Nie ma w tym nic szczególnego jeżeli chodzi o mowę. Trochę inaczej wygląda ta sprawa w momencie procesu twórczego samej muzyki. Wtedy Kampfar brzmi norwesko jak tylko to jest możliwe.

Zmierzamy do końca rozmowy za chwile Twój koncert. Powiedz czy masz jakiś ulubiony kawałek na płycie Mare, na który warto w sposób szczególny zwrócić uwagę?

Oczywiście, jest nim „Huldreland”, utwór mówiący o tym jak widzę black metal dzisiaj. Będziemy go oczywiście grać i zachęcam do słuchania - nie tylko tego kawałka ale i całej płyty.
Dzieki Dolk za rozmowę. Jesteśmy w środku lata i jest dziś strasznie gorąco, trudno to wytrzymać, zatem - nie będę cię męczyć. Coś do dodania na koniec, od siebie?

No, strasznie dziś gorąco. Cóż, ostatni raz graliśmy w Polsce w 2006 roku. Nie byliśmy tu od tamtego czasu, dlatego bardzo się cieszymy z ponownej możliwości zagrania dla was. Nie mówię tego bo tak wypada. Po prostu - będąc w trasach ciągle omijaliśmy Polskę, z jakiegoś powodu. Gramy tak często u waszych sąsiadów, w Niemczech, co swoją drogą potrafi być dość męczące i nużące. Jeździmy tam i powrotem, wzdłuż i wszerz… na okrągło i zdaje się bez końca. Te same kluby, te same miejsca. Nie zrozum mnie źle, mamy tam świetnych fanów ale możliwość zagrania w Polsce jest naprawdę bardzo energetyczna i bardzo budująca. Czekam z niecierpliwością na ten występ i na następne. Pozdrawiam!

No i tak było. Występ - Dolka i jego drużyny doeenergetyzował nie tylko mnie, nie tylko fanów, ale z pewnością i sam zespół. Cóż, nie obyło się bez problemów, tym razem poważnych – do koncertu miało prawie nie dojść, ale dzięki zwinnym zabiegom właścicieli klubu w Katowicach, Kampfar miał szanse pokazać się polskiej publiczności.
Czekamy na więcej.

Adam AGARES Oronowicz

P.S
Wywiad pojawił się w magazynie 7 Gates N.39 ;)




KAMPFAR:
  • Promo (demo, 1994)
  • Kampfar (EP, 1994)
  • Mellom Skogkledde Aaser (full-length, 1997; rerelease, Napalm)
  • Norse (EP, 1998)
  • Fra Underverdenen (full-length, Napalm, 1999)
  • Kvass (full-length, Napalm, 2006)
  • Heimgang (full-length, Napalm, 2008)
  • Mare (full-length, Napalm, 2011)