O
norweskim black metalu napisano wiele. O gorącym czasie kiedy
licznie płonęły zabytkowe, drewniane świątynie, również. W
tym okresie, za górami i lasami, na początku lat 90’tych (już
ubiegłego wieku), zapewnie rozumnie podchodząc do całego
zamieszania, młodziutki Per-Joar
Spydevold, znany powszechnie jako Dolk powołał do życia Kampfar.
Nie
był to jego pierwszy zespół. Mock,
twór muzyczny chłodny jak skalna zmarzlina na północnym krańcu
świata, nie spełnił jego oczekiwań. Kampfar,
choć na wskroś norweski i blackmetalowy, przyniósł ze sobą nowe,
przejmujące soniczne tchnienie będąc jednocześnie swego rodzaju
filarem, zaskakująco podniosłego Pagan Black Metalu. Od 1994 roku
spłynęło wiele wód z roztapiających się stale lodowych gór,
lecz Kampfar pozostał takim jakim go bóg (Dolk) w jednej osobie
stworzył - dumnym, suwerennym, nieco enigmatycznym, aczkolwiek
przyjacielsko nastawionym, zespołem.
Zamknijcie
oczy, włączcie wyobraźnię - niewyczerpane pokłady energii jakie
tkwią w ich muzyce stoją przed Wami otworem... Uwaga, być może,
przy okazji, pojawi się jakowaś zmora z piekła rodem ale przecież
to normalne w tej muzyce. Z Dolkiem udało mi się porozmawiać przed
koncertem w ramach Silesian Massacre Vol.3 w Katowicach.
Witaj DOLK, świetnie
Cię widzieć, kopa lat! Zacznę z grubej rury, ponieważ nie
chciałbym kłamać. Prawda jest taka, że straciłem rachubę czasu
jeżeli chodzi o płyty KAMPFAR. Ostatnim albumem w jaki się
wgryzłem to KVASS (2006), całkowicie natomiast uszedł mojej
uwadze album Heimgang (2008)... Wiem, to smutne lecz prawdziwe. Sam
się siebie pytam, jak to się mogło stać?! Czy możesz mi
powiedzieć swoimi słowami - co straciłem? Czy ten właśnie
materiał można porównać do poprzednich jak choćby wspomniana
płyta KVASS?
Cóż tak bywa,
hehe. Tak naprawdę nie wiem, trudno powiedzieć. Wiesz, jesteśmy
muzykami, powiedzmy – artystami, więc w pewnym sensie w jedną
lub drugą stronę zmuszeni jesteśmy przekształcać to co
tworzymy. W pewnym stopniu uważam, że tak zrobiliśmy w przypadku
nowego albumu, czy z sukcesem czy też nie, to tak naprawdę ocena
nie należy do mnie. Jeżeli polubisz efekty naszej pracy, to ja po
prostu się cieszę, jeżeli nie, cóż pozostaje mi to zaakceptować.
Dla mnie jako artysty, to co nagrywaliśmy w danym momencie było
najbardziej właściwe i odpowiednie. Dla przykładu, z albumem Mare
w pewnym sensie wracamy do naszych korzeni ale również z drugiej
strony pod względem produkcji, jest on bardziej nowoczesny. Nie wiem
naprawdę, co ludzie o tym sądzą… tyle mogę powiedzieć. Jeżeli
weźmiemy na przykład sprzedaż danej płyty a reakcje fanów, to
są to kompletnie dwie różne sprawy. Powiem tak, nie ma to
jakiegoś większego znaczenia dla mnie, ale fakt jest taki, że
najnowsza płyta zaledwie w ciągu pięciu dni od wydania osiągnęła
taką samą ilość sprzedanych kopii jak wspomniany Heimgang w
ciągu dwóch lat. To bardzo znamienne ale nie potrafię tego
wytłumaczyć dlaczego tak się dzieje.
Naprawdę? Nieźle…
Jestem wielkim fanem twojej/waszej muzyki od samego początku (oprócz
tej dziury czasowej), szczególnie płyty „Mellom Skkoglede Oser”
. W moim przekonaniu ciągle udaje ci się utrzymywać ten dziki
nastrój, choćby na „Mare”, które całe szczęście mam
osłuchane. Czy czujesz płomień z tamtych czasów w sposobie
śpiewania i komponowania muzyki także dziś i co czujesz kiedy
wracasz do tamtego albumu?
Cóż, „Mellom
Skkoglede Oser”, nasz pierwszy album, hmm…co czuję? Oczywiście
biorę go jako część naszej historii. Jest to ważny okres w
naszej działalności, z niego się wywodzimy. Naprawdę jestem
bardzo, bardzo dumny z tego albumu. Wiesz na co dzień o tym się nie
myśli; w tamtym czasie było to bardzo ważne. Kiedy zakładałem
Kampfar w 1994 roku, w okresie kiedy mój poprzedni zespół MOCK
zakończył działalność, nosiłem się z zamiarem założenia
Kampar od jakiegoś czasu. Ta energia musiała znaleźć swe ujście
i finalnie pojawiła się na „Mellom...”. Kiedy w końcu to się
stało, moim głównym celem, tak to ujmijmy, było przedstawienie
mnie i mojej wizji black metalu. To właśnie dla tej własnej wizji
nigdy nie chowałem się za tzw. corps paintem. Heh, w tamtych
czasach miałem z tego powodu sporo zamieszania. W połowie lat
90tych wszystko było jakby ustalone z góry (albo raczej z dołu):
grasz black metal, to masz wypowiadać się w sposób taki a nie
inny, ubierać się tak a nie inaczej, zachowywać niejako „z
urzędu”. Dlatego „Mellom...” stoi w zupełnej opozycji wobec
całej ówczesnej sceny. Tak mi się wydaje, że trochę
wstrząsnęliśmy sceną black metal właśnie dzięki temu albumowi.
Był to jeden z pierwszych albumów idący w kierunku
indywidualizacji kierunku i z tego jestem naprawdę dumny.
Całkowicie z się z
Tobą zgadzam. Ubieranie metalowego „mundurka” bo tak wypada to
dziecinanda...
Jasne, to pracuje
dla jednych dla innych nie. Dla mnie osobiście odstąpienie od tych
schematów było jaknajbardziej naturalną sprawą. W pewnym sensie -
decyzją dość trudną - bowiem miałem z tego powodu wiele
problemów. Teraz, po latach, wygląda to śmiesznie i jest nie
istotne… Dla przykładu, na naszym pierwszym koncercie założyłem
bardzo obcisłe spodnie, tak jak zresztą zawsze. W tamtych czasach
nawet z tego powodu było mnóstwo wrzawy na ten
temat…lalala…shit…nie możesz się tak ubierać, grając black
metal! Teraz, odwrotnie, doszło do takich historii, że na jednym z
koncertów w Niemczech, najnormalniej w świecie zapomniałem zabrać
tych obcisłych spodni z Norwegii. Wystąpiłem w tzw. bojówkach...
i co? Ludzie zaczęli się dziwić, narzekać, marudzić, tak jakby
cholerne spodnie miały jakiś wpływ na to jak śpiewam! Naprawde
tak było! Ludzie dzisiaj chcą za bardzo wejść w życie innych.
Naprawdę gówno mnie to obchodzi.
Ale jaja...!
Zostawmy temat ciuchów babom. Prawdopodobnie Twoje wizje black
metalu i życia ogólnie, bo przecież w tym gatunku oscylujesz, z
biegiem lat naturalnie się rozwinęły i zmieniły. Co tak naprawdę
pozostało w tobie z tamtych dni, co ciągle cię trzyma w tej
konwencji?
Hehehe…
prawdopodobnie trochę wydoroślałem, dojrzałem - tak to nazwijmy.
Mam rodzinę, która dla mnie znaczy bardzo dużo. Rodzina to moja
korba i nikt absolutnie nikt, nie może ich dotknąć. To oni mnie tu
trzymają. Jeśli cokolwiek idzie nie tak w mojej rodzinie,
doskonale wiem gdzie są moje priorytety - z moimi dzieciakami i
rodziną, z całą pewnością. Na drugim miejscu oczywiście
Kampfar. Zespół, muzyka jest moim życiem, tak było i jest już
od ponad 17 lat. Ciągle tu jestem, ciągle to robię. Nie chodzi o
sławę i popularność. Szczerze mówiąc, jesteśmy w takiej
sytuacji że aktualnie nie musimy grać długich tras koncertowych.
Mamy tak wystarczającą ilość ofert, że moglibyśmy ograniczyć
się jedynie do grania na wielkich festiwalach. Fakt, że tego nie
robimy a pakujemy się do busów i jedziemy w długie, męczące
trasy, jest wystarczającą odpowiedzią. W pewnym sensie, ciągle
po latach działalności, mamy niezachwianą potrzebę powrotu do
lochu, do podziemia. Chcemy spotykać ludzi bezpośrednio, na tyłach
sceny, na małych koncertach. To ma klimat, w dalszym ciągu to
lubię. Jesteśmy tu bo chcemy a nie, że ktoś nam kazał. I tak
pozostanie do końca.
Powiedziałeś, że
wiele dla Ciebie znaczy rodzina i dzieciaki, świetnie. Pewnie wielu
zadaje sobie pytanie czy znalazłeś jakieś uniwersalne metody na
ich bezstresowe wychowanie, jak Ci się udaje pogodzić granie w
Kampfar z obowiązkami rodzica? Czy być może próbujesz już za
młodu pakować w ich młode umysły ciąg swoich przekonań i
systemu wartości?
Nie, absolutnie
nie mam zamiaru czegokolwiek im narzucać, czy też wywierać presji.
Robię tylko to co rodzic powinien czynić, staram się ich wychować
na myślących ludzi. Niczego im nie sugeruję, sami będą musieli
sobie w przyszłości poukładać te klocki. Oczywiście, żyjąc
razem, wpływ jest nieunikniony, w ten czy inny sposób. Obserwując
co się wokół nich dzieje, będą patrzeć na świat z przez
pryzmat mnie, tak czy tak. Rodzic przez samą obecność mają duży
wpływ ale przede wszystkim mam nadzieję, że wyrosną na
samodzielnie myślące jednostki.
Ile mają lat?
Zadają pytanie typu, tato co oznacza młot Thora?
Dzieciaki są
jeszcze małe, 2 lata, więc nie zadają jeszcze zbyt wielu podobnych
pytań, ale wkrótce zapewne zaczną. Jestem tak czy inaczej
przygotowany na to heheh…Będę im przekazywać jak najwięcej
informacji mogę – na temat tego co tak naprawdę życie ma do
zaoferowania, bez żadnej religijnej doktryny. Otwarte umysły i
otwarte spojrzenie na świat.
I to pewnie rodzina
czy coś w tym stylu zatrzymało cię na kilka lat pomiędzy wydaniem
Fra Underverdenen
(1999) a płytą Kvass (2006)? Dośc długa przerwa przecież, prawie
7 lat. Prawie wszyscy zapomnieli o Kampfar, ty też?
Co
mogę powiedzieć... Thomas, nasz gitarzysta i ja gramy wspólnie
przez prawie 17 lat. W tym czasie dochodziło między nami do kilku
nieporozumień na tle osobistym raczej, nie chcę o nich wspominać
teraz. W tym siedmioletnim Thomas powiedział, że ma wszystkiego
dość, także niedomagał zdrowotnie. W w życiu zdarzają się
różne chwile, te nie najlepsze również. Musieliśmy po prostu
przejść przez ciężki czas, dla każdego z nas, no i zajęło to
niestety tyle lat. Nie brzmi to teraz jakoś przekonowująco ale po
prostu musieliśmy przez to przebrnąć aby powrócić z Kampfar.
Inaczej się nie dało.
No tak,
ale jak się okazuje, nie załatwiliście jednak wszystkich kwestii
między wami skoro finalnie Thomas opuścił Kampfar w 2010 roku,
czyż nie?
Zgadza
się, jego odejście z zespołu nie jest wielką tajemnicą. Oprócz
tematów osobistych, mówiąc wprost, Thomas był „wyprany” i
spełniony jeżeli chodzi o granie black metalu. Powiedział mi bez
ogródek, że nie jest w stanie dać z siebie nic więcej. Musiałem
to zaakceptować i przejść do porządku dziennego . Nadal
utrzymujemy ze sobą kontakt, spotykamy się, urządzamy imprezy.
Zawsze byliśmy jak bracia. Cokolwiek się nie wydarzy zawsze tak
będzie. Co prawda nasze muzyczne drogi rozeszły się i nic już
tego nie zmieni. Ten rozdział został zamknięty.
Pozwolę
sobie na małą dygresję i porównanie, nie związaną co prawda z
Kampfar ale być może wasza współpraca może przypominać trochę
to co stało się kiedyś miedzy Abbathem i Demonazem z Immortal, po
długim okresie wspólnej pasji i pracy ich drogi się rozeszły choć
ciągle pozostają w ścisłym wzajemnym kontakcie.
Dokładnie
tak, dobrze powiedziane. Nie musisz grać razem aby z kimś się
przyjaźnić. Powiem nawet tak, Thomas pozostanie moim bratem do
momentu kiedy zejdę z tego świata. Wiemy o tym oboje.
Słowo „Kampfar”
znaczy w wolnym tłumaczeniu tyle co Odyn czy też Wotan ale również,
Kampfar, było okrzykiem wojennych wojów Północy. Jak wiele dla
Ciebie znaczą stare mity i legendy, co cenisz sobie najbardziej?
Nazywasz siebie Poganinem?
Odkąd pamiętam
zawsze mnie te tematy interesowały. Będąc małym dzieckiem, wielki
wpływ wywarła na mnie babcia, która była bardzo otwartą osobą,
mającą niesłychanie szerokie zainteresowania. Co prawda w Norwegii
przeszłość i mity są niemalże na porządku dziennym, czy to
lubisz czy nie. W naszym społeczeństwie jest jednak sporo uprzedzeń
i przesądów. Dla mnie bliskość dzikiej przyrody i te wszystkie
potwory, stwory z dawnych legend działają na wyobraźnię. Babka
rozpaliła we mnie ten ogień i tak pozostało do dziś. W tym sensie
mogę powiedzieć, że jestem Poganinem - istotą wolną, ciekawą
życia i świata, z otwartym umysłem. Nie jestem i nigdy nie byłem
satanistą, to nie moja bajka.
No i właśnie,
pociągnijmy ten temat. Tak mi się wydaje, że w pierwszym okresie
działalności Kampfar, to właśnie ty wpadłeś na określenie swej
muzyki mianem,
“Norse Pagan Folklore Metal”. Czy przez myśl przeszło ci w
tamtym czasie, że na tej definicji wyrośnie tak silny nurt znamy
jako Pagan Folk Metal?
To był czas
kiedy potrzebna była definicja, aby jakoś określić swoją muzykę,
a nie chciałem być kojarzony z tematyką satanistyczną. W mojej
opinii to ciągle aktualny i całkiem niczego sobie tytuł dla
określenia muzyki. Oczywiście grając na festiwalach widzę te
wszystkie tzw. pagan-metalowe zespoły i wtedy patrzę na to z innej
perspektywy i trochę chciałbym odciąć się od tej definicji.
Mówiąc wprost, jakoś jest mi osobiście bliżej i zdecydowanie po
drodze z ze sceną black metalowa niż sceną pagan czy
folk-metalową. Zdecydownie nie mam nic wspólnego z całą masą
zepołów pijących z rogów i ubierających się w futra.
Przejdźmy
do nowego albumu. Tytul „Mare” można tłumaczyć i rozumieć na
kilka sposobów; szerzej znaczy tyle co „morze”, kojarzone
oczywiście z domeną wikingów. Co kryje się za koncepcją tej
płyty?
To bardzo
szerokie i złożone zagadnienie. Postaram się jakoś zwięźle
przedstawić. Mare
mówi bardziej o żeńskiej części, nazwijmy to, zła czy też
diabla, bardzo często niestety pomijanej. Jako że Noc jest domeną
kobiet, możemy zostać przy bezpośrednim pochodzeniu słowa
„nightmare” które pierwotnie zaczerpnięte zostało ze
staro-nordyckiego. W nocy budzą się demony. To pierwotne znaczenie
słowa Mare
to, jak powiedziałem związane ze sferą Natury, kobiecości, także
wody, emocji, morza - jak najbardziej.
Najnowszy album,
po raz pierwszy w przypadku Kampfar, powstał pod bacznym okiem
Petera Tagtrena, znanego producenta i oczywiście świetnego muzyka
Hypocrisy i Pain.
Oczywiste
pytanie jak Wam się wspólnie pracowało?
Cóż, wiele
ludzi myśli, że wybraliśmy Abyss Studio ponieważ Peter jest
wielką i znaną postacią. Mówię wprost, nie w tym rzecz. Temat
jest taki, że na przełomie kilku ostatnich lat było masę okazji
wspólnego grania, wiele koncertów i festiwali, i poznaliśmy Petera
bardzo dobrze. Podstawową sprawą było to, że sam Peter
zaproponował swoje usługi. Mnóstwo rozmawialiśmy i okazało się
że Peter miał pomysł, wręcz wizje, jak to zrobić. Musi wpierw
coś zaiskrzyć aby podjąć współpracę. Tak było z Peterem. Nie
tylko zbieżne pomysły ale i kontakt, i atmosfera w studiu. Nie
wiem czy wiesz ale Abyss to miejsce gdzieś pośrodku szwedzkiego
lasu, nad jeziorem... i nic po za tym. Tylko duchy tego magicznego
miejsca. Spędziłem tam sporo czasu w samotności i uwierz - wiele
się tam dzieje. Wyobraźnia działa. Gdy skończyliśmy nagrywanie i
wyjeżdżałem to czułem się jakbym przenosił się z jednego
świata do drugiego, jakbym odchodził z tego innego świata, jakbym
przebywał w jakiejś bańce czy bajce. Praca w takich warunkach i
otoczeniu to idealna sprawa.
Norwegia
znana jest z wielu lokalnych dialektów - z której częściNorwegii
pochodzisz i czy używasz jakiegoś specjalnego narzecza językowego
w swoich utworach?
Tak to prawda.
Jak to wytłumaczyć... Pochodzę ze wschodniej części Norwegii
gdzie wciąż żywy jest specyficzny dialekt i akcent, w którym
bardziej naznaczone i słyszalne dla obcokrajowca są dolne, bardziej
zbasowane, głębokie głoski. Jest to mocniej zbliżone do
oryginalnego norweskiego. Nie ma w tym nic szczególnego jeżeli
chodzi o mowę. Trochę inaczej wygląda ta sprawa w momencie procesu
twórczego samej muzyki. Wtedy Kampfar brzmi norwesko jak tylko to
jest możliwe.
Zmierzamy
do końca rozmowy za chwile Twój koncert. Powiedz czy masz jakiś
ulubiony kawałek na płycie Mare, na który warto w sposób
szczególny zwrócić uwagę?
Oczywiście, jest
nim „Huldreland”, utwór mówiący o tym jak widzę black metal
dzisiaj. Będziemy go oczywiście grać i zachęcam do słuchania -
nie tylko tego kawałka ale i całej płyty.
Dzieki
Dolk za rozmowę. Jesteśmy w środku lata i jest dziś strasznie
gorąco, trudno to wytrzymać, zatem - nie będę cię męczyć. Coś
do dodania na koniec, od siebie?
No, strasznie
dziś gorąco. Cóż, ostatni raz graliśmy w Polsce w 2006 roku. Nie
byliśmy tu od tamtego czasu, dlatego bardzo się cieszymy z ponownej
możliwości zagrania dla was. Nie mówię tego bo tak wypada. Po
prostu - będąc w trasach ciągle omijaliśmy Polskę, z jakiegoś
powodu. Gramy tak często u waszych sąsiadów, w Niemczech, co swoją
drogą potrafi być dość męczące i nużące. Jeździmy tam i
powrotem, wzdłuż i wszerz… na okrągło i zdaje się bez końca.
Te same kluby, te same miejsca. Nie zrozum mnie źle, mamy tam
świetnych fanów ale możliwość zagrania w Polsce jest naprawdę
bardzo energetyczna i bardzo budująca. Czekam z niecierpliwością
na ten występ i na następne. Pozdrawiam!
No
i tak było. Występ - Dolka i jego drużyny doeenergetyzował nie
tylko mnie, nie tylko fanów, ale z pewnością i sam zespół. Cóż,
nie obyło się bez problemów, tym razem poważnych – do koncertu
miało prawie nie dojść, ale dzięki zwinnym zabiegom właścicieli
klubu w Katowicach, Kampfar miał szanse pokazać się polskiej
publiczności.
Czekamy
na więcej.
Adam
AGARES Oronowicz
P.S
Wywiad pojawił się w magazynie 7 Gates N.39 ;)
KAMPFAR:
- Promo (demo, 1994)
- Kampfar (EP, 1994)
- Mellom Skogkledde Aaser (full-length, 1997; rerelease, Napalm)
- Norse (EP, 1998)
- Fra Underverdenen (full-length, Napalm, 1999)
- Kvass (full-length, Napalm, 2006)
- Heimgang (full-length, Napalm, 2008)
- Mare (full-length, Napalm, 2011)