19.04.2013

negura bunget - wywiad 2004



Wywiad rzeka z liderem Negura Bunget, Negru.
Artykuł ukazał się w 7 Gates Mega-Sin w numerze #6/2004.
Autor - Amthea



W jednym z pism metalowych z kolorową okładką, gościu chlusnął recenzją najnowszej płyty Negura Bunget prosto w świński ryj. I tak to w świecie metalu uczymy się twardej sztuki tolerancji, bo normalnie można by mu skopać tyłek. No cóż, prawdziwi twardziele dzielą wolny czas z jednej zadymionej i śmierdzącej knajpy na drugą. Faceci, tacy jak Negru, lubią wyskoczyć sobie jeszcze w okoliczne górki i pooglądać widoczki. No i śmią czerpać stamtąd natchnienie.

Witaj Negru! Uprzedzam - wywiad będzie długi i męczący. Jesteś gotów?

Dawaj!

Jako Negura Bunget macie dość oryginalne podejście do dźwięków, jakby nie patrzeć, to totalny indywidualizm w muzyce. Trudno tego nie docenić, a N crugu bradului jest jednym z najciekawszych albumów ostatniej dekady. Wyjaśnij na początek co kryje się za tym tytułem i za twoim drugim pseudonimem B.P.P.

Przede wszystkim dzięki za miłe słowa. N crugu bradului jest czymś co można określić jako
"a jednak głębia jodeł wzrasta". To jest raczej metaforyczny tytuł, podkreślający paradoks
"wysokości głębi". Na bardziej konkretnym poziomie widzimy to jako rdzeń duchowej zawartości tego albumu, skoncentrowany na specyficznym obszarze geograficznym, symbolicznie ograniczony do wysokości, gdzie rosną lasy jodłowe. Są miejsca gdzie wciąż żyją pasterskie społeczności, które niezbyt gorliwie zdają się wchłaniać nowe, zewnętrzne wpływy. Stąd są to obszary, gdzie zachowały się pewne starożytne praktyki i wierzenia. Jodła jest też kluczowym symbolem dla całej płyty.
B.P.P natomiast to mój stary pseudonim i wybacz, ale to zbyt osobiste, by mówić o jego znaczeniu.

Zdobyliście już spore uznanie i reputacje na scenie, po pierwszych trzech płytach. Ostatnia to dla mnie kwintesencja tego mrocznego piękna i terroru zarazem, jaką staracie się przekazywać poprzez muzykę. Jak tym razem szły prace nad albumem? Długo nad nim dumaliście, czy po prostu wyskoczył wam z głów jak Atena z czaszki Zeusa?

Album jest dobrze przemyślany. Nosiliśmy się z zamiarem nagrania go już od wielu lat i czekaliśmy po prostu na odpowiedni moment, by wkroczył w rzeczywistość. Po kontrakcie z code666 poczuliśmy, że czas właśnie nadszedł, tak więc skupialiśmy się wyłącznie na tym materiale, sporo ponad rok. Tym razem najpierw powstały teksty, później muzyka, obrazująca liryki. Przez pół rok siedzieliśmy nad słowami, studiując ogromne ilości materiału, by uchwycić esencję tradycyjnej rumuńskiej duchowości. To wszystko było jak jeden wielki proces duchowej ewolucji- nas jako jednostek i po ukończeniu, mogę szczerze powiedzieć, że wyszliśmy z tego trochę inni, zmienieni.
W przypadku komponowania utworów przede wszystkim muszę powiedzieć, że nie ma jakiejś ustalonej drogi ich powstawania. Czasami mamy odpowiedni nastrój i pewne ciekawe kawałki wychodzą same, w sposób naturalny, kiedy sobie pogrywamy. Później nad nimi pracujemy i ustalamy każdy szczegół tak, by przekształcić to w cały utwór. Innym razem pracujemy dość długo nad koncepcją danego utworu, nad odczuciami i atmosferą, którą chcemy zobrazować i nad tym by muzycznie to stworzyć. To jest bez wątpienia proces kompleksowy, ale wart tego. Dobrze, że jest nas tylko trzech, bo zazwyczaj dość dużo się ("kreatywnie") kłócimy.

Mowa była o detalach, przejdźmy do unikalnego brzmienia jakie można znaleźć na waszych płytach. Czy było trudne znaleźć swój własny styl w tej materii?

Pracowaliśmy nad tym albumem blisko dwa lata, a przez ostatnie sześć miesięcy w naszych głowach nie było nic prócz niego. Zazwyczaj szukamy wielu możliwości, przed definitywnym ustaleniem tego, jak to ma wyglądać. Dokonujemy mnóstwa zmian, prze-aranżowań i to zajmuje kupe czasu, zanim skończymy płytę. Jednocześnie nagrodą na samym końcu jest to, że nie ma nic, na co moglibyśmy narzekać. Nie myślimy specjalnie nad tym by wykreować jakiś specjalny styl. Po prostu staramy się jak najwierniej oddać nasze koncepcje i idee odnośnie muzyki i tekstów. Tak to wygląda.

Cztery utwory zawarte na N crugu bradului odnoszą się do czterech pór roku. Jednak ogólny klimat tej płyty (jak i całej waszej muzyki) jest jesienny, najbardziej, zgodzisz się z tym?

Wszystkie pory roku mają swoje wyjątkowe oznaki, które doceniamy i staramy się je eksplorować na każdym z tych czterech kawałków. Niestety, niedługo z powodu globalnego ocieplenia klimatu, cztery pory roku zamienią się w dwie, lato i zimę. To smutne, gdy się myśli co ludzkość robi tej ziemi. W każdym utworze staramy się uchwycić to co jest szczególnego w danej porze roku.

Pewnie muzyka pochodząca z bałkańskiej duszy jest najlepiej przekazana w ojczystym języku i tak jest w waszym przypadku. Jak wspomniałeś, nad tekstami pracowaliście pół roku, więc są one nader ważnym elementem całej układanki N crugu.. Jednak nie sądzę, aby ktoś rzucił się w wir nauki rumuńskiego by dowiedzieć o czym Hypogrammos Disciple's dokładnie śpiewa.

Tym razem dostępne są angielskie tłumaczenia naszych tekstów. Chociaż wszyscy mówimy po angielsku przyzwoicie, to poprosiliśmy jednak naszego znajomego, który wykłada anglistykę na uniwersytecie, zaangażowanego także w Negura Bunget, by dokonał tłumaczeń. I nawet on miał problemy, by pewne rzeczy przetłumaczyć sensownie, jako że w rumuńskim występuje wiele lokalnych ozdobników językowych i jest zwyczajną niemożliwością przełożyć to na angielski. Choć nie są one całkowicie wierne, to czytelnik, zainteresowany tym tematem może zapoznać się z ich treścią na naszej stronie www.negurabunget.com.
Włożyliśmy ogrom pracy w te teksty, przestudiowaliśmy masę materiałów dotyczących tradycyjnych miejscowych utworów (pieśni, poezji, legend, mitów), opracowań etnograficznych, pewnych ważnych systemów filozoficznych, skoncentrowanych na lokalnych aspektach (na przykład stworzonych przez filozofów rumuńskich Lucian Blaga, Emil Botta), całą masę badań dotyczących folkloru, jak również mnóstwo historycznych i porównawczych studiów nad religią w różnych ujęciach. Poza tymi oficjalnymi ścieżkami dostępu, również wiele dyskutowaliśmy między sobą, nad sprawami, które nas obchodzą. Nie chcieliśmy po prostu zawierać na albumie suchych faktów, chodziło nam o wtopienie naszych wizji i umiejętności do ściśle tradycyjnych pojęć. Po zakończeniu procesu dokumentacyjnego pozostały liczne  materiały, które chcieliśmy wykorzystać, zarówno muzycznie jak i tekstowo. Porządkowanie tego wszystkiego na cele albumu było kolejnym długim i pochłaniającym procesem. Zwracaliśmy uwagę nie tylko na samo znaczenie słów i wyrażeń, ale także na ich brzmienie. Szukaliśmy zgodności pomiędzy znaczeniem i językiem i w końcu między tymi dwoma a muzyką. Myślę, że osiągnęliśmy nasze zamiary w zupełnie dobrym stopniu. Acz, oczywiście, zawsze znajdzie się miejsce by zrobić coś lepiej...
Jak dostaliście się pod skrzydła code666, czy inne firmy były wami zainteresowane? I co dzieje się z Bestial Records?

To było całkiem proste. Ludziom z code666 podobał się nasz poprzedni materiał (Maiastru sfetnic), zarówno muzycznie jak i graficznie i zapytali nas czy nie bylibyśmy zainteresowani podpisaniem umowy z nimi. Po rozważeniu wszystkich szczegółów, zdecydowaliśmy, że to będzie dla nas dobre rozwiązanie. Mamy podpisaną umowę na trzy płyty. Nie rozsyłaliśmy promosów po wytwórniach, choć w przeszłości mieliśmy kilka kontaktów, ale to nie było coś poważnego. Ciągle pozostajemy w dobrych układach z ludźmi z Bestial Record. Wydali ostatnią płytę w formie kasety na terenie Rumunii, więc współpraca układa się dobrze. W rzeczywistości znamy się bardzo dobrze; Adriana, szefa Bestial Records, spotykam prawie codziennie, mieszkamy blisko siebie. Właściwie mieliśmy takie porozumienie między sobą a nie jakąś realną umowę. Pomagali nam bardzo na początku - sfinansowali nasze trzy pierwsze płyty, tak samo my im pomogliśmy. Ruch w stronę code666 był naturalny. W końcu Bestial jest tylko małym wydawnictwem na terenie Rumunii.

Zrobiliście teledysk do jednego z utworów, nie zamieszczonych na płycie. Czyj to był pomysł i gdzie można zobaczyć to video?

Ten kawałek i teledysk zrobiony został specjalnie dla kompilacji code666 "Better Undead Than Alive". Utwór nigdzie indziej nie jest dostępny. Teledysk jest także zamieszczony na płycie, w części multimedialnej, można go także załadować z naszej strony www. Mieliśmy pomysł by zrobić video krótko przed tym, zanim się do tego zabraliśmy. Kiedy goście z code 666 poprosili nas o numer na składankę, pomyśleliśmy, że świetną sprawą będzie zrobienie teledysku. Koncepcję wymyśliliśmy sami i pracowało nad nim jeszcze tylko dwóch naszych znajomych. Chodziliśmy po górach z  Mariusem Danci, kamerzystą i filmowaliśmy wszystkie ujęcia. Razem przygotowywaliśmy wszystko do publikacji. Na koniec nasz przyjaciel, Andrei Nica, dodał kilka efektów, które wniosły dużą różnorodność. Więc była to całkiem prosta sprawa. To znaczy pracy, którą  włożyliśmy w ten projekt, było wiele. Jeśli pojawi się taka szansa ponownie w przyszłości, to zapewniam, że mamy kilka wspaniałych pomysłów w tej dziedzinie.
Czy mógłbyś scharakteryzować każdy materiał, jaki do tej pory wydaliście, poprzez krótki opis muzyki, pomysłu, klimatu i tego co jest najbardziej wyraźnym akcentem danej płyty czy dema.

From Transylvanian Forest:
Pierwszą rzeczą, którą trzeba powiedzieć odnośnie tego materiału, jest to, że sześć utworów (instrument po instrumencie) nagraliśmy w dziewięć godzin! To jest zadziwiające, szczególnie, że rezultat był bardzo dobry (lepszy nawet niż nasze następne wydawnictwa, pod wieloma względami). To było nasze pierwsze demo, pierwszy raz gdy weszliśmy do studia i z tej perspektywy myślę, że było dobre. Wydane pod nazwą Wiccan Rede; można tu odczuć znaczącą różnicę między Wiccan Rede i  Negura Bunget (to nie była tylko zmiana nazwy, to była cała myślowa i muzyczna ewolucja)
Zirnindu-Sa: 
Pierwszy materiał pod nazwą Negura Bunget był jak jakiś entuzjastyczny i energetyczny wybuch. To była pewna moc, która spowodowała, że zrobiliśmy ten album i chociaż jest to bardzo świeże, są tam elementy, które mogą poruszyć. Myślę, że dobrze wykorzystaliśmy pozytywny kontekst, który był obecny w tym czasie wokół nas. Wyszło bardzo naturalnie. To jest także płyta, która prezentowała niektóre z naszych podstaw obecnych w przyszłym rozwoju zespołu. Choć nie jest to właściwy koncepcyjnie album, to są na nim pewne wątki, do których staraliśmy się później nawiązywać, takie, które eksplorujemy nawet teraz.
Sala Molksa: 
To MCD nagraliśmy jako przejście między dwiema płytami. Ale po czasie myślę, że udowodniło, iż jest nawet czymś więcej. Tytuł oraz niektóre teksty odnoszą się do jednej z najwyższych, duchowych wartości naszych przodków, Daków, do nieśmiertelności. Muzycznie najważniejszą sprawą było dojście trzeciego muzyka do zespołu, użycie dwóch różnych gitar stworzyło sporą różnorodność.
Maiastru Sfetnic: 
Album, nad którym pracowalismy ponad trzy lata. Prawie połowa materiału była gotowa zanim  pomyśleliśmy o stworzeniu wcześniejszego "Sala Molksa" i pracowaliśmy jeszcze nad nim dwa lata po ukazaniu się "Sala Molksa". Wyszło na to, że produkcja była tu istotnym czynnikiem, bo choć stworzyła ciekawą atmosferę, zaszkodziła także kilku przyświecającym nam intencjom. Wyprodukowanie tego albumu było koszmarem! Poza tym jest to bardzo przemyślany materiał, związany z naszymi wizjami tego jak Black Metal na świecie mógłby wyglądać (w naturalnym, duchowym czy społecznym krajobrazie). Wszystkie aspekty tego świata są przedstawiane poprzez ewolucję centralnej postaci, potencjalnego przywódcy tego świata, którego rozwój jest symbolicznie kształtowany wraz z utworami biegnącymi na płycie, od urodzin, po śmierć.
Perkusja to jeden z najważniejszych instrumentów i ty na nim grasz. Miałeś jakieś wsparcie ze strony rodziców czy kogokolwiek, czegokolwiek innego w dzieciństwie, by grać muzykę?

Mówiąc szczerze, nie. Zacząłem grać na perkusji w wieku 18 lat, 10 lat temu. Po tym jak zacząłem, dowiedziałem się, że mój prapradziadek był kimś w rodzaju perkusisty, grywał na weselach i innych takich uroczystościach.
Macie jakieś romanse muzyczne na boku?

W tej chwili jesteśmy zaangażowani wyłącznie w Negura Bunget. Ale być może niedługo zacznę projekt bardziej związany z rumuńskim folklorem.
Spotykacie się na próbach i nie wierzę, że tłuczecie tylko waszą muze. Co taki zespół gra dla rozgrzewki, czy zabawy?

Czasami gramy coś deathmetalowego... Grywaliśmy niedawno w Makrothumia, która wykonuje progresywny Doom/Death, tak więc Death Metal jest pod ręką. Lecz zazwyczaj improwizujemy po prostu, nic poważnego.
Niewiele osób orientuje się w tym co dzieje się na rumuńskiej scenie. Możesz odkryć przed nami kilka interesujących nazw?

Zawsze z przyjemnością rekomenduję Psychosymphony. Są całkowicie zakręconym zespołem, choć zrealizowali tylko jedną oficjalną taśmę i kilka promocyjnych CD. Ale ich progresywny Thrash/Death jest niezwykły! Jest jeszcze kilka interesujących zespołów, np. Thy Veils (Ambient/Minimalism), Vokodlok (Death/Black)...
Nasze wyobrażenia dotyczące Traków i Daków ('przodowników' nacji bałkańskich) są nikłe, w porównaniu z Celtami, Normanami czy Słowianami, a przecież, historycznie, pojawili dużo wcześniej, niż te wyżej wymienione. Wiemy, że żyli gdzieś pomiędzy terytoriami kulturowymi starożytnych Greków, Rzymian i Słowian. Ale za to duch Karpat i Transylwanii jest każdemu dobrze znany i prawdę mówiąc to można wam tego zazdrościć. I ten klimat nie wziął się przecież znikąd, miał jakieś korzenie w dalekiej przeszłości (widać to chociażby po reminiscencjach pewnych postaci mitycznych pochodzenia trackiego w greckiej mitologii- Dionizosie i Orfeuszu). Masz jakąś ulubiona postać z trackiej mitologii czy mit, który cenisz najbardziej?
Cóż, historia związana z Trakami jest dość skomplikowana. Żyli na bardzo dużym terytorium (na całym półwyspie Bałkańskim) i byli podzielenie na wiele różnych plemion. Dakowie (czy też Getowie, jak byli inaczej nazywani przez Greków i Rzymian) byli pośród nich i żyli na terenach współczesnej Rumunii. Stworzyli zadziwiającą kulturę, opartą w dużej mierze na spirytualiźmie, pod wodzą legendarnych: Burebisty, Deceneu czy Decebala. Pozostałości ich duchowej stolicy w regionie Sarmizegetusa w górach Orastiei można do dziś zobaczyć i muszę przyznać, że to jedno z najbardziej nawiedzonych miejsc w jakich byłem. Za panowania cesarza Trajana, Dacja została podbita, po dwóch krwawych wojnach z Decebalem, między latami 101-102 i 105-106. Uważa się, że my, Rumunowie, jesteśmy rezultatem tego dacko-romańskiego zjednoczenia (mimo że Cesarstwo Rzymskie wycofało się z Dacji w 272 roku.)
Nie mam jakiegoś jednego, konkretnego mitu, który działałby na mnie w szczególny sposób. Jest kilka postaci, czy legend, które są dla mnie niesamowite. Chcę opowiedzieć o "Solomonarze". To wybitnie tajemnicza postać w folklorze i mitologii Rumunii. Solomonar jest uważany za starego człowieka, podróżującego przez osady w nędznym ubraniu, ale nigdy o nic nie proszącego. Jeżeli jakaś lokalna społeczność źle go potraktuje, może odkryć swoje prawdziwe oblicze i rozpętać gwałtowne siły natury w tym rejonie. Burze, deszcze, grad...wszystko co powoduje straszne szkody, skierowane na tych, którzy mu się narazili. Legenda o tej postaci przedstawia Solomonara jako przyczynę tych sił natury, jadącego na smoku pośród ciemnych deszczowych chmur...Uważa się, że Solomonar jest mistrzem tych żywiołów i panowania nad nimi miał nauczyć się w specyficznej szkole, zlokalizowanej gdzieś w głębi ziemi, w szkole prowadzonej przez jakieś ciemne siły (tradycyjnie te siły nigdy nie są nazywane po imieniu, ponieważ wypowiedzenie ich imion może wpakować cię w tarapaty). Według legendy tylko kilku wybrańców jest zapraszanych na te nauki, to 6 czy 9 osób i zawsze jedna z nich jest składana w ofierze, na samym końcu terminowania. Solomonar miał posiadać też pewne magiczne narzędzia. Chociaż faktyczna obecność Solomonara była potwierdzana przez opowieści aż do końca XIX wieku, to co jest najbardziej zadziwiające, to pewne powiązania tej postaci ze starożytną kastą dackich kapłanów. Oni także byli widywani gdy  podróżowali po niebie (Grecy nazwali ich kapnobatai- "ci, którzy chodzą po niebie"). Wszystkie ceremonie inicjacyjne Daków były przeprowadzane w tajemnych jaskiniach, we wnętrzu ziemi (nawet Zalmoxis, najważniejsza postać dackiej mitologii przetrwał taką inicjację). Takie tajemnicze powiązania, mało znane i rzadko badane, są tym co mnie fascynuje. Zrobiliśmy nawet utwór o Solomonarze na "Sala Molksa" ("Suier de Solomonar"…)

A co z tym Zamolksisem?

To centralna postać religii Daków. Niestety niewiele o nim wiadomo. Wszystko co znane, pochodzi z zewnętrznych źródeł (Herodot jest najważniejszym z nich), głównie greckich, a Grecy, wiadomo, mieli tendencje do przedstawiania "barbarzyńskich" religii, posługując się swoimi własnymi wzorcami i przez to jakoś deformowali rzeczywistość, którą chcieli przedstawić. Tak więc nie jest pewne czy Zalmoksis był człowiekiem, bogiem czy demonem. To co najważniejsze, to wiara w nieśmiertelność w jakiś sposób z nim powiązana. Dakowie wierzyli, że będą blisko Zalmoksisa, jeśli wykażą się męstwem na polu bitwy i tam zginą. W konsekwencji byli zawziętymi wojownikami i Rzymianie musieli wybić najpierw prawie cała męską populację Dacji, by doszło do skutecznego podboju. Wiara w nieśmiertelność, którą przyjmowali, była czymś niezwykłym w tamtych czasach, tak więc Rzymianie i Grecy byli pod wielkim wrażeniem. Uważa się, że były to tajemne wierzenia, a praktykujący byli przeprowadzani przez różne hierarchie inicjacji. Stolica Daków, Sarmizegetusa, jasno ukazuje duchowość Daków, jest tam kilka zdumiewających sanktuariów i świątyń, zbudowanych w środku gór.
Myślisz, że jest coś dla mieszkańców Rumunii, coś charakterystycznego, co mogłoby być odebrane jako specyficzne dla twojego narodu - tak jak np. Niemców postrzega się jako pragmatyków z zamiłowaniem do robienia porządków, a Polaków jako niepoprawnych romantyków?

Myślę, że są ludźmi, którzy cenią relacje z innymi. Większość lubi takie osobiste relacje, po prostu usiąść i pogadać z ludźmi, których się zna, albo których się nie zna. Jesteśmy też bardzo dobrzy w narzekaniu na nasze warunki, czujemy się nieszczęśliwi w naszej sytuacji, wstydzimy się za to na zewnątrz, ale nic nie robimy by to zmienić, na własną rękę. W przeciwieństwie do mentalności ludzi Zachodu, jesteśmy oczywiście bardziej typami bałkańskimi, lubimy rozwiązywać problemy naszymi własnymi sposobami (i nie ma znaczenia, że nie ma żadnego "oficjalnego" sposobu, zawsze staramy się znaleźć jakiś "nieoficjalny" sposób by rozwiązać problem). Zdaje się, że jesteśmy też gościnni i ciepli w stosunku do cudzoziemców.
Gdybym przyjechała do Rumunii, co byś mi polecił zobaczyć? Co jest znakiem rozpoznawczym twego kraju?

Jest wiele rzeczy, które możesz zobaczyć. By wymienić kilka z moich ulubionych: starożytną stolice Daków, o której była już mowa i cały kompleks fortyfikacji w górach Orasitiei (Costest, Blidaru, Fetele Albe, Piastra Rosie…), zamek Ponoru w górach Apuseni, drogę Transfagarasan (między Transylwanią i Tara Romaneasca, prawie na szczycie góry Fagaras; góry Ceahlau, Rarau... Jeżeli chodzi o jedzenie mamy swoje lokalne specjalności: 'mici', 'sarmale', mamaliga cu branza' (???). Polecam spróbować, są smaczne, chociaż dopiero na końcu (???). Mamy także dobre 'tuica', to jest naprawdę mocny, prawie "leczniczy" napój, w stu procentach robiony naturalnie... he, he.
Obserwujemy od dłuższego czasu coś w rodzaju kulturowego przebudzenia, pośród zespołów metalowych także, które powoduje otwarcie oczu na fakty z przeszłości i ujrzenie starożytnego świata w innym świetle, które próbowano ukryć. Myślisz, że utopią jest możliwość powrotu starych wierzeń na szerszą skalę? No i jak byś opisał takie "pogańskie" prowadzenie się w codziennym życiu?

Niestety tak, myślę, że to utopia. Rzeczywiście jest pewne zainteresowanie lokalnymi, duchowymi wartościami i przywracaniem starożytnej mentalności, ale skala takiego ruchu jest zbyt niewielka... Myślę, że współcześni poganie szukają jakiegoś rodzaju duchowości w technologii, poprzez naturalne doświadczanie ostatnich zdobyczy nauki. Nie jestem osobiście zaangażowany w takie teoretyczne podejścia, po prostu staram się trzymać swojej własnej ścieżki, przynajmniej na razie. Jest to ciekawe podejście, choć wiele spraw w obecnym rozwoju technologii może zmienić naturalne jądro człowieka. W przeciwieństwie do tego, istnieje też całkowite odrzucenie nowoczesności, powrót do natury i naturalnego biegu życia. Lecz by faktycznie to robić, twierdzę, musisz mieć silne wewnętrzne przeświadczenie, a niewielu je posiada, niestety, w dzisiejszych czasach.
Wszyscy ludzie w zespole są zainteresowani historią, antropologią i takimi sprawami?

Wszyscy mamy pewne zainteresowania w tej materii, acz w różnych stopniach, rozmiarach i kierunkach. Ja zaliczyłem stopień magistra historii, parę lat temu, nasz wokalista jest teraz studentem antropologii, więc oczywiste jest, że interesujemy się tymi sprawami. Te zainteresowania wychodzą poza Negura Bunget i mają osobisty charakter dla każdego z nas.
Słyszałam, że pracujesz nad jakąś książką

To nie do końca jest tak. Teraz kończę studia doktoranckie dotyczące folkloru rumuńskiego, które powinny zakończyć się obszerna pracą, później może przerodzi się to w książkę. Będzie traktowało o pogańskich wpływach na rumuński kalendarz świąt i to jest temat, w który jestem zaangażowany od lat.
Możesz ujawnić czym oprócz muzyki i studiów się zajmujecie (choć to i tak dużo). 
Przede wszystkim staramy się jak najczęściej przebywać w ścisłym kontakcie z przyrodą. Startujemy teraz też z organizowaniem koncertów pod szyldem Negura MUSIC. Pracuję również nad Negura Magazine. Więc zawsze jest coś do zrobienia. Idealny dzień dla mnie to taki, kiedy mam dużo rzeczy do zrobienia i kiedy robię je najlepiej jak potrafię.
Do tego dochodzą koncerty, które, mam wrażenie, lubicie grać.

Tak, szczęśliwie mamy zaplanowanych kilka występów na ten rok. Jak na razie pewne jest, że zagramy na Metal Meeting w Manheim/Ludwigshafen, 24 kwietnia. Jeśli dobrze pójdzie to zrobimy małą trasę, w tym mniej więcej czasie, z naszymi serbskimi przyjaciółmi The Stone. Więc jeśli ktoś jest zainteresowany zorganizowaniem koncertu, niech napisze pod adres contact@negurabunget.com Graliśmy w Lesznie, pamiętam świetną atmosferę. Chcielibyśmy zagrać w Polsce jeszcze raz.
So Stay Black! And may the ZSALAMOLXISA lead your path!

Aneta Oronowicz