Polska to death metalowa potęga od lat. Przed wami wywiad jaki przeprowadziliśmy z Beyzabelem, gitarzystą, wokalistą zespołu.
Polska
death metalem stoi i to death metalem wszelakim. Nomad istnieje na
scenie od ponad 10 lat i jest ważnym elementem naszej metalowej
rzeczywistości. I jak sam Beyzabel (voc,git) powie nie udało im się
jak do tej pory rozpętać ery Nomad to nie można przegapić ich
najnowszego albumu . To jest tzw. jazda obowiązkowa, jeśli nie
przerobicie tej „lekcji” nie przejdziecie do następnej klasy
szkoły zwanej Polska Akademia Death Metalu Stosowanego.
-
Zawsze drażniły mnie porównania muzyki do zawodów sportowych, a
ten lepszy a tamten gorszy, ten to druga liga, tamten to czołówka.
Ciągle ta gonitwa za ...?!!! No właśnie, za czym? Martwi mnie to,
ale trudno, tak to już jest, że musicie po raz enty się
przedstawić, w końcu NOMAD nie stanął jak dotąd na "podium"
polskiej sceny metalowej i nie zdobył rzeszy piszczących fanek ;)
Witam
Ciebie Agares oraz wszystkich czytelników. Dla tych, którzy po raz
pierwszy słyszą nazwę Nomad parę słów o nas. Powstaliśmy w ‘94
r. i mamy na koncie kilka nagrań: demo „Disorder” (‘96), MC
„The Tail of Substance” (‘98), CD „The Devilish Whirl”
(‘99) i nową płytę nagraną w 2002 roku, którą wyda
amerykańska wytwórnia Baphomet Rec. Zagraliśmy kilka tras
koncertowych (jedną nawet na Białorusi) i kilkadziesiąt koncertów
z czołówką naszej rodzimej sceny. Od samego początku istnienia
zespołu stawialiśmy na muzykę, która najbardziej oddaje nasze
nastroje, emocje i trafia w smak naszych gustów. Tą muzyką jest
death metal, który gramy i aranżujemy tak jak czujemy, a komponując
muzykę nie zastanawiamy się czy Nomad spodoba się kilku czy kilku
tysiącom ludzi. Po prostu, tak toczą się nasze losy i „sława”,
o którą nigdy specjalnie na siłę nie walczyliśmy. Gramy, bo to
nas bawi i jeśli przy okazji pozyskamy kilku zaangażowanych
maniaków, to w porządku. A wspomniane przez Ciebie wyścigi i
numery na listach przebojów... No cóż, może jeszcze do tego nie
dorośliśmy, a może raczej wolimy być sobą bez względu na
konsekwencje?... Trudno także jest nie dostrzec tego, w jakim
świecie żyjemy i jak zmienia się moda, czy to na słuchanie
muzyki, czy też na to jak się dziś powinno ubierać, mając nawet
na względzie daną subkulturę. Nie jestem w stanie nikogo na gwałt
krytykować lub też wywyższać. Każdy ma prawo do własnego
stanowiska w sprawie tego „wyścigu”, który był, jest i będzie,
bo rozwój, technika i indywidualność, to jedno, a sposób na
wyrażanie siebie tak jak dyktują nam inni, to drugie, nawet biorąc
pod uwagę to, jak powinniśmy żyć, czyli jednymi słowy: „dobrze
powielaj, a będziesz znany”.
-
Domyślam się, że rok 1999 jest dla Nomad pewnego rodzaju
przełomem. Wszystko "żarło, żarło aż zdechło",
wydanie bardzo dobrej płyty "The Devilish Whirl" zbiegło
się z upadkiem firmy Novum Vox Mortis. Jak to zdarzenie wpłynęło
na sam zespół?
Nasza
słaba promocja, do której od samego początku przywykliśmy (w
końcu jesteśmy zespołem podziemnym i nie gramy rocka czy hip hop),
nie miała może aż takiego dużego wpływu na morale zespołu, choć
wiadomo - pierwsza płyta, wielkie obiecanki ze strony wytwórni,
nasze marzenia, które zostały bezlitośnie skonfrontowane z
rzeczywistością... Ale to tylko rynek i niekompetencje osób
trzecich. Większym rozczarowaniem było nagłe odejście dwóch
członków zespołu (pałker i gitarzysta) i co za tym idzie kolejna
zmiana składu, która negatywnie na nas wpłynęła. Ci ludzie po
prostu nas olali i zostawili na lodzie. Po takiej długiej i zażyłej
znajomości nagle dostrzegamy, że przez kilkanaście miesięcy
mieliśmy w zespole totalnych dupków i „karierowiczów”.
Mieliśmy sporo kłopotów, ale jakoś wychodzimy z dołka i mamy
nadzieję, że już nigdy nie popełnimy podobnych błędów w
związku z zaufaniem. Od wiosny 2002 roku mamy w końcu perkusistę,
o jakim zawsze marzyliśmy, nagraliśmy po długiej przerwie nowy
materiał. Obecnie mamy gotowych siedem nowych utworów plus dwa
covery i morale w zespole są w miarę pozytywne. Zwłaszcza, że ten
długi staż zespołu wiele nas nauczył i swego rodzaju uodpornił
na wszelkie wyrastające przed nami bariery.
-
Słaba dystrybucja "The Devilish Whirl", jej reedycja w
postaci kasety w kompletnie nieznanej firmie Sabbath Production
również nie pomogła zespołowi, Nomad nie trafił pod "strzechy".
Zastanawiacie się czasem w czym tkwił problem?
Wspomniałem,
że gramy taką muzykę, jaka nam odpowiada i nie mamy zamiaru
zmieniać się tylko dlatego, że nikt nas w Polsce nie chce wydać i
zainwestować w nasz zespół. Nie mamy jakiś układów z bossami
wydającymi zespoły w kraju i nie podpiszemy pierwszego lepszego
kontraktu, który nam podsuną. Wiesz, teraz jest jeszcze gorzej
jeśli chodzi o sprzedanie swojej płyty i wypromowanie zespołu.
Takie czasy i nic się tu nie wskóra. Nie wiem, co robimy nie tak,
może taki już nasz los - grać w piwnicy, nagrać w studio i
porozmawiać z kilkoma ludźmi o naszej muzyce, odpowiedzieć na
kilka wywiadów i jak się uda zagrać kilka koncertów. Uwierz mi,
że wkładamy w zespół wszystkie swoje siły i oszczędności,
znamy już trochę ten metalowy rynek i nie możemy wciąż czuć się
jakbyśmy nagrali swoje pierwsze demo. Z drugiej zaś strony wciąż
mamy taki sam zapał i otwartość względem ludzi i muzyki, jak na
samym początku powstawania zespołu. Niestety, to media kreują
zespoły i wartość ich muzyki, my jak na razie jesteśmy na uboczu
tego rynku podziemnych, metalowych zespołów.
-
Od sesji nagraniowej do "The Devilish Whirl" minęło parę
lat, a materiał ten ciągle brzmi bardzo dobrze. Wielokrotnie
podkreślaliście w wywiadach, że po części było to zasługą
Jacka Regulskiego z Alkatraz.
Faktycznie,
chcieliśmy nagrać muzykę, która przetrwa i będzie nadal mocna po
kilku latach. Nie stało się tak z nagraniem „The Tail of
Substance”, które po prostu nie ma w sobie tej głębi dźwięku i
realizacji, a dobre nagranie muzyki to połowa sukcesu. Osoba Jacka
Regulskiego bardzo dobrze wpasowała się w nasze wymagania i nie
tylko, ponieważ (podkreślam to za każdym razem) Jacek otworzył
nam szerzej oczy zarówno na sposób interpretacji muzyki, jak i na
to w jaki mogą postrzegać ją inni, szczególnie chodziło o gitary
i te „zgrzyty” na gryfie. Chcemy być perfekcyjni w odgrywaniu
riffów i słyszeć dźwięk, nie szelest kostki czy przesuwających
się po gryfie palców. Jednak to, co dla nas złe okazać się może
w praktyce „smaczkiem” dla odbiorców (nie wszystkich) i nawet
realizatora. To tylko mała wzmianka tego, jakie sugestie i rady ten
wspaniały człowiek nam przekazał. Wracając do muzyki, to zdajemy
sobie sprawę z tego, że polskie studia tak naprawdę nie mają
możliwości technicznych, by dorównać światowej czołówce. Poza
tym, jak już coś tam zaczyna przypominać brzmienie bębnów w
trakcie miksowania muzyki, to, niestety zaczyna brakować pieniędzy
i czasu na pełne dopracowanie szczegółów. Ogranicza nas nie tylko
brak doświadczenia, ale także podstawowych środków do
zrealizowania brzmienia na miarę światowego poziomu. Myślę, że
począwszy od „The Devilish Whirl" po następne nasze nagranie
(„Demonic Verses”) staramy się zabrzmieć jak najlepiej. Uważam,
że lepiej poczekać kilka miesięcy, uzbierać kasę, znaleźć
odpowiednie studio i nagrać porządnie swój materiał, niż zrobić
to w pośpiechu i przez następne miesiące żałować tego i gdybać,
co by był jakbyśmy to nagrali w inny sposób...
-
Trudności w klasyfikacji muzyki Nomad świadczyć mogą o tym, że
stworzyliście materiał niezwyczajny.
Miło,
że tak uważasz, ale zebranie stu bardzo dobrych recenzji nie
zapoczątkowało ery „Nomadic–hell hi,hi... Sam wspomniałeś, że
promocja naszego zespołu była raczej znikoma i nadal borykamy się
z problemem dotarcia do szerszego grona słuchaczy. W muzykę
wkładamy nie tylko serce, ale także i umysł. Załóżmy więc, iż
pomimo tego, że nasza muzyka jest w miarę inna i może nawet
oryginalna, to nadal tkwimy w niezrozumieniu i odtrąceniu przez
większość. Płyta „The Devilish Whirl” była kontynuacją i
rozwojem wszystkich naszych założeń, jakie sobie wytyczyliśmy.
Nie uważam, by ten materiał był kamieniem milowym na scenie death
metalowej, ale i jestem świadom tego, iż spełnił nasze aspiracje
w tamtym czasie i nawet poruszył kilka osób zaangażowanych w
muzykę metalową.
-
Przyznam się szczerze, że ucieszyła mnie informacja, iż Nomad ma
się dobrze i nagrał nową płytę. Zanim przejdziemy do samej
muzyki, parę słów na temat oprawy graficznej. Całością ponownie
zajął się GRAAL, były szef Novum Vox Mortis - firmy, która nie
udźwignęła Nomad. Z tego co widać, wszelkie rany zostały
zabliźnione?
O
tym, że talent Tomka jest nietuzinkowy nie muszę nikogo
przekonywać. I jeśli w przyszłości wszystko pójdzie po naszej
myśli, to być może znów skorzystamy z jego usług. Natomiast
waśni miedzy nami żadnych raczej nie było i to, że przez chwilę
wydawało nam się jak to będzie kolorowo, było raczej snem na
jawie, nie realnym stąpaniem po ziemi. Oprawa graficzna nowego
albumu jest pewnego rodzaju kontynuacją „The Devilish Whirl” i
mamy nadzieję, że też się spodoba i poruszy odbiorców.
-"Demonic
Verses (Blessed Are Those Who Kill Jesus)" to wasz najnowszy
materiał, który udowadnia że Nomad aż kipi chęcią tworzenia. Z
tego co dane mi było usłyszeć, nowa płyta jest jeszcze bardziej
intensywna niż poprzednia.
Na
pewno jest pewnego rodzaju retrospekcją naszych wcześniejszych
produkcji i małym kroczkiem na przód. Domin (perkusja) wniósł w
muzykę Nomad wiele szybkości, której nam zawsze brakowało i to
już odbiło się świeższym i zdecydowanie bardziej komfortowym
aranżowaniem nowych utworów przez nas. Wiesz, my właściwie zawsze
dłubaliśmy coś w muzyce, wspominałem przecież, że mamy już
gotowych siedem nowych utworów i dwa covery. Nomad zawsze układał
riffy i aranżował utwory z wyprzedzeniem, tylko po to, by mieć
obiektywne spojrzenie na swoje poczynania i dlatego, że muzyka to
nasza wielka pasja, która towarzyszy nam nieustannie.
-
Tytuł płyty jest na tyle dosadny, że pewnie nie wymaga dodatkowych
wyjaśnień. W jakich sferach obraca się Nomad jeżeli chodzi o
teksty?
Nie
zmieniłem jakoś radykalnie swojego pisania tekstów i poglądów.
Może się troszkę rozwinąłem i dojrzałem. Wiedz też, że teksty
z „Demonic Verses” mają jakieś trzy, cztery lata, więc sam
rozumiesz moje stanowisko w tej sprawie. Naturalnie, że czuję
atmosferę ich przesłania, ale jestem bardzo obiektywny do ich formy
i treści, a także samego siebie. Jeśli miałbym w kilku słowach
powiedzieć, co pragnę wyrazić, to na pewno moje teksty nie są
jednoznaczne i proste do zinterpretowania (tak bynajmniej zakładam
po ciągle powtarzających się pytaniach), mają w sobie pewnego
rodzaju walkę wewnętrzną, która obrazuje moje protesty i
niezadowolenie z narzucanej mi wiary, obłudy społeczeństwa i
ciągłych barier, które pojawiają się w życiu, a które tak
naprawdę są w naszych umysłach; zakodowane przez wszystko, czym
nas karmili, karmią i będą karmić, jeśli nie rozerwiemy
poszarzałych i zardzewiałych krat niewiedzy.
-
Z tego co powiedziałeś "Demonic Verses" na Zachodzie
(Dzikim Zachodzie, bo w USA) wyda Baphomet Records Killjoy'a z
Necrophagii. Czy nie obawiacie się, że tak zabiegany człowiek jest
w stanie odpowiednio zająć się promocją nowej płyty polskiego
NOMAD? Jak wyglądają poszukiwania wydawcy w Polsce?
Zdajemy
sobie z tego sprawę, ale nie mamy innego wyjścia i już
doświadczamy jego zabiegania. Wiemy także, że pomaga mu w
prowadzeniu wytwórni jakaś kobitka (chyba żona) i powoli nasze
sprawy są doprowadzane do końca. W Polsce nikt tak naprawdę
poważnie nas nie potraktował. Owszem, dostaliśmy kontrakt, ale
warunki i podejście tego człowieka, który o dziwo nie jest
nowicjuszem, daje wiele, ale to bardzo wiele do życzenia!!!
-
Nomad ostatnio przystąpił do NOISENATION, tworu powołanego do
życia przez Sweet Noise mającego promować „nowe twarze”. W
czym rzecz, czy są jakieś namacalne skutki tego wydarzenia?
W
niczym nie ma żadnego haczyka, ot, po prostu, ktoś w końcu docenił
naszą muzykę i postanowił w jakiś sposób pomóc takiemu
zespołowi jak Nomad. A że potrzebujemy pomocy, to ją przyjęliśmy
z otwartymi ramionami i jesteśmy cholernie wdzięczni Sweet Noise za
taki gest. Czy są widoczne skutki? Przecież już o tym wiesz, że
Nomad jest w Noisenation, więc albo przeczytałeś to naszej stronie
i wszedłeś na Noisenation, by to obejrzeć, albo przeczytałeś w
którymś z wywiadów.
-
Najbliższe plany, koncerty, press toury, podpisywanie płyt w
Empikach, wydanie DVD...hehehehe.
Sprawa
priorytetowa, to promocja nowego albumu i próby wydania go w Polsce,
więc jeśli czyta to jakiś potencjalny wydawca, to prosimy o
kontakt. Trasa koncertowa z Devilyn i inne koncerty jeśli dojdą do
skutku, m.in. trasa z Corruption.
-
Tak jak powiedziałem wcześniej, Nomad to nie "bułka z
masłem", Wasza muza z pewnością wymaga wytrawnego słuchacza.
Jakimi słowami zachęcisz czytelników 7 Gates Mega Sin do kontaktu
z zespołem?
Nie
jestem dobry w reklamowaniu naszego zespołu, ale mogę każdego, kto
zechce sięgnąć po nasze nagrania, zapewnić, że nie będzie
zawiedziony, raczej osłupiony. Próbkę naszej nowej płyty możecie
posłuchać na stronie www.nomad-band.com,
tam otrzymacie także więcej informacji o nas. Wspierajcie polskie
zespoły. Pragnę z tego miejsca piekielnie i bestialsko pozdrowić i
podziękować następującym osobom: Migluś, Emanuel, Maciek
(Burning Abyss), Arek (Morbidious Pathology), Daniel (Retiarius) oraz
wszystkim, którzy w nas wierzą i nas wspierają!!!
Agares